Nie wiem jak to jest, ale zawsze jeśli planuję jakiś konkretny temat w poprzednim artykule, to w ciągu kwartału wydarza się coś, co warto opisać i rozważyć, a "zaplanowany" temat zostaje odsunięty na drugi plan. Jednak skoro ma być felieton z cyklu "z życia kosztorysanta", to jest to całkiem zrozumiałe, gdyż zawsze staram się pisać o sprawach aktualnych i autentycznych. Oczywiście Pani Zosia zamieni się w Panią Jolę i odwrotnie, jednak tylko w celu ochrony dobrego imienia tych osób.

Jak dobrze wszyscy wiemy, katalogi nakładów rzeczowych mają się dobrze, a nakłady czynników produkcji w nich przyjęte dla poszczególnych technologii są powszechnie stosowane. Nakłady materiałów nie podlegają dyskusji, oczywiście jeżeli są zgodne z kartami katalogowymi i nie będziemy się nimi dzisiaj zajmować, jak i nakładami czasu pracy sprzętu (gdyż dla wielu robót nie wpływają one znacząco na łączną cenę jednostkową). Dzisiaj mam zamiar „rozpisać się” (oczywiście w granicach zdrowego rozsądku) na temat czasu pracy niezbędnego do wykonania roboty budowlanej.

Już w czasach studenckich, a dokładnie w ramach pracy magisterskiej, przeprowadziłem pierwsze badania udziału kosztów robocizny w całym procesie wykonywania robót budowlanych. Nie było wielkim zaskoczeniem, że uzależnione jest to oczywiście od rodzaju robót, jednak dla ogólnie rozumianych robót budowlanych remontowych udział ten kształtował się na poziomie 40-50%. Z nabytego doświadczenia mogę spokojnie powiedzieć, że są rodzaje robót, gdzie udział ten może sięgać nawet 60-80% wartości kosztorysu. Jest to więc bardzo znaczący element wyceny, kształtujący w dużej mierze końcową wartość.

Elementy mające wpływ na udział robocizny w kosztorysie, to w szczególności: przyjęta stawka za jedną roboczogodzinę netto, nakłady czasu pracy, koszty pośrednie i zysk. Jeśli przyjmiemy jednak, że nakłady czasu pracy określone w katalogach nakładów rzeczowych są prawidłowe, a koszty pośrednie i zysk charakteryzują się małą zmiennością na rynku i ich wartości oscylują wokół średnich krajowych, to dojdziemy do wniosku, że najistotniejszym elementem będzie stawka za roboczogodzinę. Nie jest to żadne wielkie odkrycie dla doświadczonych kosztorysantów, jednak mam nadzieję, że BzG czytają również, a może nawet i przede wszystkim ci początkujący. Jaką więc stawkę za roboczogodzinę należy przyjąć do kosztorysu i jaki to ma wpływ na wartość końcową?

Tyle w ramach wstępu, ale podstawowe pytanie padło. Zanim jednak zostanie udzielona odpowiedź, to odwróćmy wszystko do góry nogami i zapomnijmy na chwilkę o kosztorysowaniu. Zgodnie z ustawą o cenach istnieje między stronami swoboda kształtowania ceny, a co za tym idzie możemy mówić o cenie rynkowej wykonania robót budowlanych. Wiemy, ile musimy zapłacić firmie specjalistycznej: za wykonanie tynku, podłoży, za murowanie ściany, postawienie ścianek gipsowych, malowanie, ocieplenie budynku, etc. Ceny rynkowe mogą się nieznacznie różnić w zależności od regionu kraju oraz okresu ich wykonania, jednak możemy powiedzieć, że są one zbliżone do siebie. Zaś rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 18 maja 2004 r. (w sprawie określania metod i podstaw sporządzania kosztorysu inwestorskiego, obliczania planowanych kosztów prac projektowych oraz planowanych kosztów robót budowlanych określonych w programie funkcjonalno-użytkowym) określa, że w kosztorysie inwestorskim podstawą do określenia ceny jednostkowej są w pierwszej kolejności dane rynkowe.

Skoro posiadamy ceny rynkowe do sporządzenia zarówno kosztorysów ofertowych, jak i kosztorysów inwestorskich, to po co nam te całe kosztorysowanie. Odpowiedź nie jest taka prosta, jednak jak już wspomniałem na wstępie, katalogi nakładów rzeczowych i kosztorysowanie metodą szczegółową cały czas stanowi trzon rozliczeń, nawet jeśli ma służyć do ustalenia ceny jednostkowej. I tu zaczynają się schody, bowiem w zależności od przyjętej stawki robocizny kształtuje się cena jednostkowa za wykonanie poszczególnych robót budowlanych. Katalogi nakładów rzeczowych, których większość powstała w latach 80 i 90 ubiegłego wieku często nie odzwierciedlają nie tylko obecnej czasochłonności wykonywania poszczególnych prac, ale i ich technologii.
Tak więc, co jest moim zdaniem największym problemem kosztorysowania metodą szczegółową, wycena części pozycji będzie zdecydowanie zawyżona lub zaniżona w stosunku do jednostkowych cen rynkowych. Wprowadza to nie tylko zamieszanie w sprawach spornych, ale również w niektórych sytuacjach samą wycenę czyni niewiarygodną.

Jakie więc stawki robocizny są stosowane? I tu sądzę, że nie zaskoczę nikogo – przedział jest ogromny - od 5 zł do prawie 30 zł za roboczogodzinę netto bez narzutów. Oczywiście te skrajne przypadki zdarzają się niezwykle rzadko i wiążą się zazwyczaj ze specyfiką robót budowlanych lub przyjęciem obligatoryjnych dla wykonawcy (narzuconych przez zamawiającego) podstaw wyceny zawierających zdecydowanie zawyżone lub zaniżone nakłady czasu pracy.

Na przykład – stawkę około 5 zł/r-g musieliśmy przyjąć przy dostosowaniu do cen rynkowych oferty na rozbiórkę kilku budynków czworaków wykonanych w technologii tradycyjnej. Zamawiający w przetargu publicznym nie dość, że załączył do SIWZ obowiązujący przedmiar robót przy rozliczeniu ryczałtowym, to jeszcze określił, że podstawy wyceny również są obowiązujące, a wycenę oparł na katalogu KNR 4-04. Stawka robocizny, choć wydaje się niezwykle niska, gwarantowała wykonawcy, po przeliczeniu przez normy czasu pracy, nie tylko możliwość wykonania zamówienia w tej cenie, ale również i zysk. Po otwarciu ofert okazało się, że przynajmniej kilku wykonawców w podobny sposób ukształtowało swoją cenę ofertową.

Stawki od 7 zł do 9 zł/r-g są najczęściej spotykane w zamówieniach publicznych na wykonanie ocieplenia ścian budynków oraz proste prace remontowe. Okazuje się, że normy nakładów robocizny są w tym przypadku na tyle wysokie[1], że aby wygrać postępowanie i dostosować łączną cenę ofertową do ceny rynkowej trzeba zaniżyć stawkę robocizny.

Stawki od 9 do 12 zł/r-g pozwalają dostosować do cen rynkowych i wygrać przetarg w zamówieniach publicznych na mało skomplikowane i pospolite roboty remontowe oraz inwestycyjne, nie wymagające zatrudnienia wykwalifikowanych pracowników. W szczególności w okresie zimowym roboty remontowe wykonywane wewnątrz budynków (malowanie klatek, remonty lokali, etc.) są bardzo pożądanym przez wykonawców przedmiotem zamówienia i roboty te wykonywane są praktycznie po kosztach.

Stawki od 12 do 15 zł/r-g mają zastosowanie dla pozostałych robót charakteryzujących się bądź koniecznością częściowego zatrudnienia wykwalifikowanego personelu, bądź małym udziałem robocizny w łącznej cenie ofertowej.

Zastosowanie wyższych stawek w zamówieniach publicznych i przy procedurach otwartych praktycznie każdorazowo będzie się wiązało z przegraniem postępowania.

Tyle z zakresu zamówień publicznych i otwartych postępowań. Oczywiście sprawdza się zasada, że ograniczenie konkurencji (np. poprzez zastosowanie zamówienia z wolnej ręki) ma ogromny wpływ na wzrost praktycznie wszystkich cen czynników produkcji, w tym również i robocizny. Częste są przypadki rozliczenia robót dodatkowych po znacznie wyższych stawkach robocizny niż w przypadku robót objętych umową.

Co jednak, gdy strony wcześniej nie uzgodniły cen jednostkowych, lub zasad rozliczania robót budowlanych? Pozostają jedynie do wykorzystania publikacje rynkowe wydawane przez specjalizujące się w tym firmy, gwarantujące w przypadku sporu możliwość obrony w sprawach sądowych. Jednak nie zawsze odpowiadają one swoim "rynkowym" odpowiednikom.

Dla przykładu: stawka robocizny dla robót remontowo-budowlanych dla stolicy regionu mazowieckiego (mało znającym geografię dodam, że chodzi o Warszawę) według jednej z najbardziej znanych i poważanych firm to prawie 20 zł/r-g netto bez narzutów. Jak to jeden z wykonawców określił –„za takie stawki co roku do Częstochowy na kolanach bym chodził”. Jest to stawka bardzo wysoka, a po zastosowaniu jej w kosztorysie ceny jednostkowe robót w sposób znaczący zaczynają odbiegać od cen rynkowych[2].

Chciałbym jeszcze opisać pewne zdarzenie, które nie tylko natchnęło mnie do tych rozważań, ale będzie przyczyną dalszych analiz propagowanych w publikacjach cenowych stawek i wskaźników, ze szczególnym uwzględnieniem ich wpływu na ceny jednostkowe robót.
Otóż, znajomy z czasów studenckich poprosił mnie ostatnio o pomoc w analizie kosztorysu na remont części wspólnej tarasu. Koszty wykonania tego remontu miał ponieść wspólnie z sąsiadem na zasadzie współfinansowania remontów części wspólnej. Ale choć na co dzień nie ma nic wspólnego z wyceną robót budowlanych, koszty na poziomie 750 zł/m² netto (bez podatku VAT) za zerwanie płytek, szlichty i izolacji, oraz ich odtworzenia (bez kosztów płytek) uznał za podejrzane. I słusznie, bo mój przyjaciel na ostatnich urodzinach chwalił się, że postawił dom za 1000 zł/m². Oczywiście w trakcie weryfikacji zakwestionowałem kilka podstaw wyceny, jednak wycena całej roboty nie spadła do wartości oczekiwanej. Oczywiście podstawowym sprawcą tego stanu rzeczy była wysoka stawka robocizny, kształtująca się na poziomie średniej dla takich robót w Warszawie, co wraz z wysokimi nakładami robocizny generowało kosmiczne ceny jednostkowe, nie mające nic wspólnego z cenami rynkowymi, tym bardziej, że większość czynności wymagała jedynie „człowieka od łoma i taczki". Za takie wynagrodzenie, to warto się zastanowić czy nie zmienić zawodu, z kosztorysanta na budowlańca - nie ma problemu z kaloriami, siedzącym trybem pracy, a i zarobić można by było lepiej. Sprawa komplikowała się o tyle, że sąsiad znajomego, notabene prawnik, nie widział nic złego w stosowaniu średnich stawek z uznawanych przez wszystkich publikacji (i nie ma co mu się dziwić, przecież on nie musi się znać na rynku wycen budowlanych). Nie wiem jak sprawa się skończy, bo jeszcze jest w toku, ale znajomy ma i będzie miał spory problem z robotami remontowymi części wspólnych, a dokładniej mówiąc – z ich finansowaniem.


Reasumując, przy kosztorysowaniu szczegółowym robót budowlanych[2] zawsze będziemy mieli problem z dobraniem odpowiedniej stawki robocizny, tak by poszczególne ceny jednostkowe robót odpowiadały cenom rynkowym. Zawsze część pozycji kosztorysowych będzie zawyżona, inne będą zaniżone. Ważne jest jednak, by łączna cena za wykonanie robót mieściła się w przedziale rynkowym.

 

 

 

 

 

[1] przyp. red. – KNR-y na roboty remontowe z zasady przewidują prace wykonywane ręcznie. Obecnie, przy powszechnym korzystaniu ze specjalistycznych narzędzi i sprzętu, należy skorygować normy czasu pracy, zamiast sztucznie obniżać stawkę robocizny.

 

[2] przyp. red. – przy bezkrytycznym stosowaniu norm z KNR-ów, zamiast prawidłowych wielkości nakładów (np. pracochłonności, czy czasu pracy sprzętu wynikającej z jego wydajności).