Poniższy artykuł opracowano w oparciu o stan prawny obowiązujący w momencie powstania tego artykułu.
Redakcja nie gwarantuje aktualności tekstu w okresie późniejszym, jak również nie ponosi odpowiedzialności za ew. stosowanie się do zawartych w nim zaleceń.
Zagadnięty przez kolegę, który podobnie jak ja interesuje się wszystkim co "eko-",
czy słyszałem o wspólnym projekcie Ministerstwa Rozwoju i Ministerstwa Energii
przewidującym, że do 2025 r. po polskich drogach jeździć będzie milion
samochodów elektrycznych, z trudem pohamowałem zdziwienie. Czyżby jakieś
informacje mnie ominęły? Przecież dopiero co, zaledwie kwartał temu w Buduj z
Głową mój artykuł pt. "Nie tylko Melexy" dotyczył pojazdów elektrycznych i
hybrydowych, a tu zaskoczenie i niedowierzanie - milion samochodów i to
elektrycznych u nas???!!! Ho, ho - pomyślałem, a może kolega mnie "wkręca"...,
lubi sobie czasem pożartować.
Jednak
nie, informacje o "milionie" okazały się prawdziwe; można je znaleźć w internecie. Jak się okazało, podczas czerwcowej konferencji w Centrum
Zarządzania Innowacjami i Transferem Technologii Politechniki Warszawskiej z
udziałem wicepremiera Mateusza Morawieckiego oraz ministra energii Krzysztofa
Tchórzewskiego, przedstawiono Założenia Planu na Rzecz Rozwoju Elektromobilności.
Na stronie ministerstwa
http://www.mr.gov.pl/strony/aktualnosci/w-drodze-do-elektromobilnosci możemy
przeczytać m.in.:
"W Planie na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju pokazaliśmy 5 filarów wzrostu
gospodarczego Polski. Pierwszym z nich jest reindustrializacja. Ogłaszany dziś
Plan Rozwoju Elektromobilności jest jedną z ważnych elementów tego filaru. Do
roku 2025 chcemy zbudować silny przemysł autobusów elektrycznych. Planujemy
stworzyć rynek e-autobusów o wartości dodanej 2,5 mld zł rocznie" i dalej "Wspierając
elektromoblilność nie tylko stawiamy na polską myśl techniczną czy potencjał
drzemiący w młodych naukowcach, również Politechniki Warszawskiej. Stawiając na
e-mobilność świadomie wybieramy bardziej zrównoważony rozwój. Rozwój
odpowiedzialny" – cyt. wicepremier M. Morawiecki. Jak czytamy dalej: "Wiceminister
rozwoju Jadwiga Emilewicz przedstawiła program e-Bus, którego celem jest
stworzenie polskiego autobusu elektrycznego. Jego kluczowe komponenty to
bateria, falownik, układ napędowy oraz infrastruktura ładująca, które będą
produkowane w kraju przy wsparciu rodzimego potencjału naukowo-badawczego".
W tym miejscu po raz kolejny zdziwiłem się: a gdzie Solaris, który należy do
liderów europejskich pod względem produkcji i sprzedaży autobusów elektrycznych,
a gdzie Ursus, Solbus oraz Autosan – przecież to chyba polskie firmy... (znowu
czegoś nie wiem?). To mamy te polskie e-busy, czy nie mamy? Oczywiście, że mamy,
a skoro jeżdżą po całym świecie, to do tego muszą być dobre. Co ja mówię -
dobre, bardzo dobre, świadczy o tym, m.in. fakt, że najlepszym autobusem
miejskim roku 2017 został elektryczny Solaris Urbino 12 electric. „Bus of The
Year” to organizowany nieprzerwanie od 1989 roku konkurs na najlepszy autobus
miejski. Pojazd, który wygrywa, otrzymuje tytuł najlepszego autobusu na kolejny
rok; w przypadku bieżącej edycji – na rok 2017. Organizatorem przedsięwzięcia
jest Stowarzyszenie Europejskich Wydawców Czasopism Branży Pojazdów Użytkowych,
w tym autobusów. Konkurs organizowany jest co dwa lata. Gospodarzem każdej
edycji jest inny członek jury, a tegoroczna edycja odbyła się w Brukseli.
Oficjalne wręczenie statuetki „Bus of the Year 2017” nastąpiło podczas
wrześniowych targów IAA w Hanowerze. To pierwsza taka nagroda dla pojazdu
bateryjnego. Brawo!!!
Ponieważ jednak autobusu nie kupię, wciąż kołatała mi po głowie liczba – milion,
milion, milion; skąd nasi ministrowie ją wzięli? A kolejna może jeszcze
ważniejsza myśl – skąd na to pieniądze? Na rozwój e-busów (które już mamy)
środki finansowe mają pochodzić z Funduszy Europejskich, Polskiego Funduszu
Rozwoju, a także od partnerów przemysłowych. Niech im będzie. A samochody? Wiemy
ile kosztują (vide BzG 3/2016). Póki co o żadnych ulgach i dotacjach nie ma
mowy…
W Europie od 2014 r. notujemy corocznie ok. 50% wzrost sprzedaży samochodów
elektrycznych. Oczywiście w różnych krajach przedstawia się to odmiennie, co
przede wszystkim uwarunkowane jest różnego typu ulgami i dotacjami, ale o tym
później.
Wróćmy na nasze podwórko i policzmy, ile w roku 2016 musielibyśmy sprzedać
samochodów elektrycznych, by w 2025 było ich milion na polskich drogach.
Dodatkowo zaszalejmy i przyjmijmy, że u nas co roku sprzedaż będziemy podwajać.
Z pomocą wzoru:
znajdziemy początkową liczbę aut. Żeby zbytnio się nie namęczyć, skorzystajmy ze strony https://www.wolframalpha.com, gdzie policzymy nasz ciąg.
Czyli, w tym roku musielibyśmy sprzedać
samochodów elektrycznych. Gdybyśmy przyjęli trend europejski, to tych aut
musiałoby być już prawie 8824 sztuk... Który scenariusz jest bardziej realny?
Francuskie Krajowe Stowarzyszenie na rzecz rozwoju mobilności elektrycznej
podaje na swojej stronie internetowej liczbę rejestracji samochodów
elektrycznych w Europie w latach 2013-2015. Może to nam trochę pomoże przy
wyborze wariantu sprzedażowego. Spójrzmy.
Z artykułu "Nie tylko Melexy" możemy dojść m.in. do wniosku, że samochody "eko"
są średnio od 30 do 50% droższe od "tradycyjnych". Stąd stać na nie w głównej
mierze zamożne społeczeństwa, vide wykres. Nie jest to też do końca prawda,
ponieważ samochody elektryczne sprzedają się najlepiej w krajach nie tylko o
dużej zamożności społeczeństwa, ale i/lub w państwach, gdzie ten zakup jest w
istotny sposób subsydiowany!!!
Zacznijmy od Norwegii. Norwegowie mogą liczyć na zwolnienie z bardzo wysokiego
podatku od zakupu nowego auta (który może sięgać nawet 50% kosztu samochodu)
oraz z podatku VAT. Mają prawo do korzystania z bus-pasów, nie płacą za
parkowanie, zwolnieni są od opłat za płatne drogi, tunele i promy, a także za
podatek drogowy. Ładowanie samochodu w publicznych stacjach za darmo. Według
szacunków Statistics Norway ulgi podatkowe przy zakupie samochodu elektrycznego
sięgają prawie 10 tysięcy euro. To nie dziwmy się, że w Norwegii już jedna
trzecia nowo zarejestrowanych pojazdów to samochody elektryczne!!!
Z kolei we Francji premia na zakup elektrycznego auta wynosi do 6300 euro (ale
nie więcej niż 27% ceny detalicznej). Dodatkowo, kupujący elektryczne auto może
powiększyć ją sobie o 3700 euro, jeżeli zdecyduje się oddać na złom stare auto
spalinowe.
W Niemczech powołano dedykowany program „National Electric Mobility Platform”,
którego celem jest popularyzacja pojazdów niskoemisyjnych na niemieckich
drogach. Założenia programu przewidują obecność 1 miliona takich pojazdów do
2020 roku (to może stąd nasz polski milion
).
Przywileje dostępne na rynku niemieckim to: zwolnienie z rocznego podatku
drogowego dla samochodów elektrycznych i hybryd plug-in przez 5 lat od daty
pierwszej rejestracji, preferencyjne stawki podatku od wykorzystania służbowych
samochodów niskoemisyjnych do celów prywatnych. Jakby tego było mało, od maja br.
ruszył nowy program rządowy, który umożliwi kupującemu auto elektryczne
otrzymanie dopłaty w wysokości 4000 euro, a kupującemu hybrydę 3000. Cena
wybranego modelu nie może jednak przekraczać 60.000 euro. Do zakupu uprawnieni
są zarówno klienci prywatni, jak i firmy, fundacje i stowarzyszenia. Dopłata
jest finansowana po połowie przez rząd i branżę motoryzacyjną; a dopłaty będą
obowiązywać najpóźniej do 30 czerwca 2019 roku lub do wyczerpania przewidzianej
na ten cel puli środków, wynoszącej 1,2 mld euro!!! Kupujący samochód
elektryczny lub hybrydę musi zatrzymać ją przez co najmniej 9 miesięcy.
Dodatkowo, posiadacze samochodów elektrycznych zostaną zwolnieni przez 10 lat z
podatku od pojazdów mechanicznych.
Ponadto ma powstać 15 tysięcy stacji do ładowania samochodów. Na ten cel rząd
przeznaczył około 300 mln euro w latach 2017-20.
Mieszkańcom Wysp Brytyjskich uruchomiono program Plugged-in Places z budżetem 30
mln funtów przeznaczanych na budowę stacji ładowania na terenie największych
miast. Wprowadzono też program Plug-In Car Grant oferujący refinansowanie 25%
kosztów zakupu nowego samochodu niskoemisyjnego. Brytyjczycy mogą też liczyć na
subsydia bezpośrednie w wysokości 5000 funtów oraz na zwolnienie z opłaty za
wjazd do centrum miasta.
W Irlandii rząd postawił sobie za cel do 2020 roku 10% udział aut ekologicznych
w całej „populacji” zarejestrowanych samochodów. Zachętą ma być sieć 1500 stacji
ładowania dostępnych w miastach i dodatkowo 60 stacji szybkiego ładowania na
drogach krajowych (co 60 km). Kierowcy, którzy decydują się na zakup takiego
samochodu, mogą również liczyć na 5000 euro dotacji bezpośredniej.
Czas na Holandię, której rząd postawił przed sobą cel elektryfikacji motoryzacji
z założeniami: między 15.000, a 20.000 pojazdów niskoemisyjnych do 2015 roku,
200.000 pojazdów do 2020 roku i 1 mln do 2025 (znowu milion!!!). Pierwszy cel
został osiągnięty już w 2013 roku. Całkowity budżet związany z dotacjami na
zakup samochodów plug-in hybrid szacuje się na 500 milionów euro.
Co otrzymują Holendrzy? - zwolnienie z podatku rejestracyjnego i podatku
drogowego (ulga w ciągu pierwszych 4 lat – około 5300 euro dla użytkowników
prywatnych i około 19.000 euro dla firm – dotyczy również pojazdów hybrydowych
spełniających wymagania emisji CO2), ulgi Ministerstwa Infrastruktury
i Środowiska na zakup elektrycznych samochodów z przeznaczeniem na taksówki lub
pojazdy dostawcze (3000 lub 5000 euro zależnie od regionu). W Amsterdamie mamy
bezpłatny dostęp do stacji ładowania na publicznych parkingach, w Rotterdamie
bezpłatny parking w centrum miasta przez rok od rejestracji.
Szwajcaria oferuje zwolnienia z 4% podatku od importu, zwolnienie z rocznego
podatku drogowego w wybranych kantonach dla samochodów elektrycznych i
hybrydowych.
W Austrii mamy zwolnienie od podatku „paliwowego” pobieranego przy pierwszej
rejestracji, zwolnienie od miesięcznego podatku „samochodowego” oraz roczne
premie w wysokości 800 euro.
We Włoszech są zwolnienia od rocznego podatku drogowego oraz podatku od
własności przez 5 lat od daty rejestracji, 75% redukcji podatku w stosunku do
spalinowych odpowiedników (tylko EV).
Jak widzimy, całkiem sporo tego w Europie, a i tak sytuacja „ulgowo-dotacyjna”
ulega ciągłej poprawie. Na tle Europy "e-przywileje" w Polsce wyglądają bardzo
skromnie. Jak wspomniałem powyżej, na razie na szczeblu rządowym nie
przewidziano żadnych ulg, a pojawiające się inicjatywy to pomysły tylko i
wyłącznie lokalne. Np. w województwie zachodniopomorskim (tylko dla jego
mieszkańców) od lipca br. rozpoczęło się udzielanie preferencyjnych kredytów
tym, którzy chcą kupić samochód elektryczny. Dofinansowanie będzie prowadzone w
ramach funduszu na inwestycje z zakresu ochrony powietrza, wód i gleby. Kredyty
z niskim oprocentowaniem wynoszącym 2% w skali roku dostępne są m.in. na zakup
samochodu, skutera lub roweru elektrycznego. Wojewódzki Fundusz Ochrony
Środowiska i Gospodarki Wodnej w Szczecinie będzie rozpatrywał wnioski kredytowe
na pojazdy o wartości do 150 tysięcy zł. Z powodu braku ogólnopolskich spójnych
działań, każdy kto decyduje się na zakup auta elektrycznego, hybrydowego musi
indywidualnie dowiadywać się w swoim mieście, na jakie (i czy w ogóle) może
liczyć ulgi/ przywileje. Niektóre nasze miasta oferują m.in. wjazd na tereny
zakazane dla ruchu spalinowego, niepobieranie opłat za parkowanie, bezpłatne
korzystanie ze stacji ładowania, możliwość przejazdu bus-pasami.
Coś czuję, że nasz milion e-samochodów może zakończyć się..., za to e-autobusy -
jeszcze raz brawo!!! A wiatr we włosach..., w jakich włosach?