Chyba w zeszłym roku głośno w świecie było o sprawie robotników wykonujących pracę gdzieś w Emiratach Arabskich, którzy nie bacząc na temperaturę i palące słońce, w skwarze i spiekocie dzielnie układali szalunki pod nowy piękny hotel po 350 dolarów za noc. Światła i humanistyczna Europa zaraz podniosła larum – jak można być tak bezdusznym i wykorzystywać sytuację pracowników dopuszczając ich do pracy na wysokości w tak ekstremalnych warunkach: to pogarda dla ich życia i zdrowia! Efektem akcji było niezwłoczne zaopatrzenie pracowników przez niektórych wykonawców w nowoczesne stroje robocze, które w swojej konstrukcji były niczym innym jak jednoosobowymi klimatyzowanymi kombinezonami. Jednym słowem technika kosmiczna w służbie budowy welfare state of Al-Mamlaka al-Arabijja as-Su’udijja i, co chyba było w tym wszystkim najważniejsze, bo warunki wykonywania pracy na Bliskim Wschodzie praktycznie nie zmieniały się od tysięcy lat, dowód na to, że nawet bardzo orientalne państwa potrafią wznieść się na wyżyny propracowniczego humanizmu.
 

Mimo że wiosna i lato 2018 w naszym kraju dały posmak orientalnych temperatur, to niestety do rewolucji w zakresie nowych trendów w krojach i fasonach letniej odzieży roboczej i ochronnej nie doprowadziły. Choć sprawiedliwie przyznać trzeba, że powolna ewolucja w tym zakresie trwa – pojawiły się na placach budów lekkie trzewiki z dużą ilością wycięć poprawiających wentylację stopy, a i w dziale spodni coraz częściej można spotkać modele „za kolano”. I słusznie, bo brak komfortu termicznego w znacznym stopniu wpływa na bezpieczeństwo pracy. Zalewający oczy pot i myśl o zimnym piwie może tak samo oderwać uwagę pracownika od pracy, jak lodowaty wiatr i skostniałe z zimna dłonie.
 

Wyznaczający zasady wyposażania pracowników w odzież i obuwie robocze kodeks pracy jest tu w zasadzie w swoim brzmieniu bardzo ogólny. Pracodawca, a więc podmiot, który zatrudnia osoby na podstawie umów o pracę, jest obowiązany dostarczyć pracownikowi nieodpłatnie odzież i obuwie robocze, o ile odzież własna pracownika może ulec zniszczeniu lub znacznemu zabrudzeniu albo istnieją ku temu wymagania technologiczne, sanitarne lub bezpieczeństwa pracy. Może także za zgodą pracowników i po stosownej rekompensacie (w formie tak zwanego „ekwiwalentu”) ustalić, że pracownicy będą używać przy pracy własnej odzieży roboczej i obuwia, co faktycznie jest jeszcze praktykowane na małych budowach i przy pracach wykończeniowych we wnętrzach. Niestety, pozornie liberalny przepis po analizie wyłączeń umożliwiających pracę pracowników we własnej odzieży praktycznie eliminuje taką możliwość w firmach budowlanych. Po pierwsze – możliwość używania własnej odzieży jest wyłączona w sytuacjach, w których są wykonywane prace związane z bezpośrednią obsługą maszyn i innych urządzeń technicznych albo same prace powodują intensywne brudzenie lub skażenie odzieży i obuwia roboczego. Po drugie – z systemu przepisów w kodeksie pracy wynika również, że odzież własna powinna spełniać wymagania bezpieczeństwa i higieny pracy. Już pierwszy wymieniony warunek praktycznie eliminuje z branży budowlanej możliwość pracy we własnej odzieży i obuwiu. Naprawdę ciężko sobie wyobrazić w procesie budowlanym sytuacje, które pozwolą odzieży pracującego pozostać we względnej czystości. Praktycznie wszędzie też używa się różnego rodzaju maszyn i urządzeń technicznych – zwłaszcza to ostatnie pojęcie ma bardzo, ale to bardzo szeroki zakres znaczeniowy. Do tego dochodzi wspomniany wyżej obowiązek zapewnienia, by należąca do pracownika odzież i obuwie spełniały wymagania bezpieczeństwa i higieny pracy. Nie jest to może wprost odwołanie się do Norm Polskich, ale wiele firm bardzo restrykcyjnie podchodzi do tego stwierdzenia. Duże podmioty zajmujące się realizacją wielkich kontraktów bezwzględnie wymuszają na swoich podwykonawcach stosowanie profesjonalnej odzieży i obuwia, słusznie przyjmując, że nadzór nad bezpieczeństwem zaczyna się od generalnego wykonawcy. Co więcej, są głuche na argument, że dostarczanie odzieży i obuwia roboczego wymagane jest jedynie w przypadku zatrudniania pracowników, natomiast inne formy zatrudnienia nie mają przypisanego takiego obowiązku. Stanowisko takie ma jednak swoje racjonalne uzasadnienie, bo przecież nikt rozsądny nie będzie wydawał środków finansowych, jeśliby nie musiał, ale to właśnie w branży budowlanej wyjątkowo cienka robi się granica między odzieżą uznawaną zgodnie z definicją za odzież roboczą a odzieżą stricte ochronną. Odzież robocza ma za zadanie okryć lub zastąpić własne ubranie pracownika w warunkach, w których to odzieży pracownika grozi zabrudzenie lub zniszczenie. Odzież robocza chroni zatem ubranie pracownika, a nie samego pracownika. Czasem odzież robocza jest oczywiście wymagana z uwagi na konieczność utrzymania technologicznej sterylności pewnych procesów – ale wtedy nadal jej bezpośrednim zadaniem nie jest zabezpieczenie pracującego. Natomiast odzież ochronna, mimo że może zastępować w całości odzież pracownika lub tylko okrywać ją, ma jednak inny cel – jest przeznaczona do zapewnienia ochrony pracownikowi przed zagrożeniami, które mogą występować lub występują w środowisku pracy i które mogą mieć wpływ na bezpieczeństwo lub zdrowie tego pracownika. Odzież ochronna jest formalnie środkiem ochrony indywidualnej i jako taka musi posiadać odpowiednie certyfikaty lub deklaracje zgodności, które gwarantują spełnienie minimalnych wymagań określonych w odpowiednich przepisach i normach. Zważyć tu jednak należy, że nasze przepisy, zwłaszcza kodeks pracy, nie są do końca spójne nomenklaturowo i znaczeniowo z przepisami unijnymi i... naszymi własnymi przepisami.

Obowiązujące obecnie Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/425 z dnia 9 marca 2016 r. w sprawie środków ochrony indywidualnej oraz uchylenia dyrektywy Rady 89/686/EWG (Dz.U.UE.L.2016.81.51) jak i wydane na podstawie ustawy z dnia 30 sierpnia 2002 r. o systemie oceny zgodności (Dz.U. z 2004 r. Nr 204, poz. 2087 ze zmianami) nasze krajowe rozporządzenie Ministra Gospodarki z dnia 21 grudnia 2005 r. w sprawie zasadniczych wymagań dla środków ochrony indywidualnej (Dz.U. z 2005 r. Nr 259, poz. 2173) w ogóle nie wymagają oceny typu WE i umieszczania oznakowania CE dla całej I kategorii odzieży ochronnej o prostej konstrukcji. Do tej kategorii zgodnie z przepisami należą odzież i środki chroniące przed:

- czynnikami mechanicznymi, których skutki są powierzchniowe (fartuchy robocze, drelichowe ubrania i kombinezony),

- środkami czyszczącymi o słabym działaniu i łatwo odwracalnych skutkach działania,

- zagrożeniami związanymi z manipulacją gorącymi przedmiotami, która nie naraża użytkownika na temperaturę wyższą niż 50°C (323 K),

- czynnikami atmosferycznymi, bez uwzględniania czynników wyjątkowych i ekstremalnych (odzież ocieplana, odzież przeciwdeszczowa),

- słabymi uderzeniami i drganiami, które nie mają wpływu na istotne dla życia obszary ciała i których skutki nie mogą spowodować nieodwracalnych uszkodzeń ciała,

- światłem słonecznym.

Ale trzeba tu przyznać też, że większość tak zwanej „odzieży ochronnej” używanej w budownictwie spełnia jednocześnie rolę odzieży roboczej. Stąd może taki nacisk ze strony generalnych wykonawców obecnych na rynku budowlanym na stosowanie profesjonalnej odzieży roboczej, skoro stanowi ona jednocześnie środek ochrony indywidualnej, mimo że same przepisy tego wprost nie wymagają, a poziom skuteczności takiej odzieży roboczo-ochronnej może spokojnie ocenić sam użytkownik – w tym przypadku pracodawca za danego pracownika. Jednak skoro pracodawca ma zapewnić pracownikowi odzież zgodną z Polskimi Normami, winien porzucić rozstrzyganie tego dylematu na rzecz najprostszego działania pod słońcem – zakupu takiej odzieży i obuwia, co do których producent gwarantuje zgodność produktu z wymaganiami norm dotyczących ubrań, tj. „PN-P-84525:1998 Odzież robocza - Ubrania robocze.” oraz obuwia „PN-EN ISO 20347:2012 Środki ochrony indywidualnej - Obuwie zawodowe.”. Pracodawca będzie mógł mieć wtedy pewność, że dokonując prawidłowej oceny warunków pracy i składając zamówienie, w którym dopasuje odzież nie tylko do fizycznych rozmiarów swoich pracowników (płeć, wymiar), ale też do charakteru ich pracy i warunków środowiska (jak dynamika ruchu użytkownika, ochrona miejsc wrażliwych, narażenie na warunki atmosferyczne) wyda w końcowym efekcie taką odzież, jakiej wymagają przepisy kodeksu pracy – zgodną z Polską Normą.
 

Niestety zapewnienie pracownikom profesjonalnej odzieży roboczej i obuwia nie będzie tańsze niż naliczenie i wypłata ekwiwalentu z tego tytułu. A nowe ergonomiczne i „przewiewne” modele odzieży tym bardziej do niedrogich nie należą. Odzież jednak stanowi własność pracodawcy i pracownik nie może jej zabrać ze sobą rozwiązując umowę. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, żadna norma prawna czy norma higieniczna, aby pracodawca po wypraniu i zdezynfekowaniu odzieży i obuwia wydał je innemu pracownikowi. Będzie to niewątpliwa oszczędność. Król Arabii Saudyjskiej pewnie nie zdecydował się na taki recycling, ale może on nie ma takiej rotacji pracowników i co najważniejsze – może liczyć na bezzwrotną pomoc z budżetu królestwa. No i pewnie jest też zwierzchnikiem tamtejszej Krajowej Administracji Skarbowej.