Poniższy artykuł opracowano w oparciu o stan prawny obowiązujący w momencie powstania tego artykułu.
Redakcja nie gwarantuje aktualności tekstu w okresie późniejszym, jak również nie ponosi odpowiedzialności za ew. stosowanie się do zawartych w nim zaleceń.
W modelu teoretycznym realizacja kontraktów budowlanych nie wydaje się czymś
trudnym. Obie strony umowy, zarówno wykonawca jak i inwestor, chcą szybko i
dobrze coś wybudować zgodnie z projektem i z zasadami wiedzy technicznej za
wcześniej uzgodnioną cenę. Tymczasem praktyka dość znacząco odbiega od sielanki,
jaką kreuje nasza wyobraźnia po przeczytaniu treści definicji umowy o roboty
budowlane. Realizacja umowy czasem przypomina linię frontu z czasu I Wojny
Światowej: potyczki na klauzule umowne, kary, waloryzacje, gwarancje i
zabezpieczenia. I myli się ten, kto myśli, że pracując na rzecz sektora
publicznego będzie mu łatwiej – tu bowiem pojawiają się dodatkowo zasieki bardzo
rygorystycznej w swoich postanowieniach ustawy Prawo zamówień publicznych. A
jeśli to wszystko dzieje się jeszcze w niepewnej sytuacji
polityczno-gospodarczej, okraszonej częstymi zmianami prawa podatkowego,
zwłaszcza VAT-u, stymulującej nadmierny wzrost minimalnego wynagrodzenia za
pracę i za godzinę świadczenia usług – ponad wskaźnik wzrostu wydajności pracy –
to niestety trzeba przygotować się także na ewentualną konieczność
powykonawczego dochodzenia swoich roszczeń w sądach, gdyż z powodu wzrostu cen
usług i materiałów kontrakt nie tylko może nie zamknąć się zyskiem, ale
wygenerować stratę, która w efekcie może doprowadzić do utraty płynności
finansowej i w konsekwencji upadłości. A więc najpierw….
Klauzule waloryzacyjne w umowach mające na celu zabezpieczenie
stron umowy przed ryzykiem zmiany wartości świadczenia umownego. Jak najbardziej
dopuszczalne w prywatnym obrocie gospodarczym, choć były i są częściowo
kwestionowane w przypadku zamówień publicznych. Mechanizm waloryzacji może być
przewidziany od początku w treści samej umowy – a w naszych warunkach
ekonomicznych chyba nawet powinien być w niej zawarty. Mamy wtedy do czynienia z
tzw. klauzulami adaptacyjnymi, które mogą przybrać formę automatycznej zmiany
świadczeń w umowie lub też mogą opierać się jedynie na przewidzianym w umowie
zobowiązaniu stron do ponownej negocjacji jej warunków – klauzule renegocjacyjne.
Klauzule automatycznego dostosowania umowy dopasowują treść
umowy – przede wszystkim w zakresie wynagrodzenia – do zmieniających się
warunków w obrocie gospodarczym niezależnie od działania samych stron, opierając
się na wyrażonej przy zawarciu umowy woli stron na taki mechanizm. Zmienia się
zatem autonomicznie treść umowy bez zmiany formalnego brzmienia dokumentu.
Automatyczne klauzule dotyczące podwyższenia wynagrodzenia za roboty budowlane
najczęściej opierają się na indeksacyjnych wskaźnikach zmian cen, przeważnie
publikowanych przez GUS lub właściwe naczelne i centralne organy administracji,
gdyż wskaźnik taki musi być niezależny od stron umowy, jednoznaczny, łatwo
dostępny i konkretny. Aby mechanizm działał bez problemów, należy jednoznacznie
oznaczyć w umowie rodzaj wskaźnika waloryzacji oraz częstotliwość tej
waloryzacji, choć już nie ma takiego znaczenia, czy będzie odnosił się do kosztu
całości robót czy tylko do niektórych składników tych kosztów (np. materiałów,
czy robocizny). W umowach między podmiotami prywatnymi lub przy kontraktach o
zasięgu międzynarodowym stosuje się często klauzule przeliczeniowe, które
uzależniają poziom wynagrodzenia od jakiegoś stosunkowo stabilnego i
nieulegającego większym zmianom elementu – np. parytetu/wartości dolara lub ceny
konkretnego surowca.
Klauzule renegocjacyjne działają natomiast na innej zasadzie –
nie powodują automatycznej zmiany treści stosunku prawnego, a definiują
obowiązek powtórnego negocjowania przez strony jej postanowień. Najczęściej w
pierwszej, podstawowej umowie kontrahenci zobowiązują się, że w przypadkach
oznaczonych w umowie podejmą rokowania w celu jej przystosowania do
zmieniających się w międzyczasie okoliczności. Trzeba jednak pamiętać, że przy
stosowaniu klauzul renegocjacyjnych strony zobowiązują się tylko i wyłącznie do
przystąpienia do rozmów o zmianie umowy (rokowań), a nie do dokonania
konkretnych zmian w umowie, tak jak to czynią klauzule automatycznego
dostosowania umowy. Klauzule renegocjacyjne mają zatem formę klauzul starannego
działania a nie rezultatu: nie mogą zmusić kontrahenta do konkretnej zmiany
warunków umownych, a tylko zobowiązują do podjęcia negocjacji.
Dodać tu należy, że stosowanie klauzul waloryzacyjnych zaznaje pewnych
ograniczeń przy realizacji zamówień publicznych. Prawo zamówień publicznych
zakazuje bowiem zmiany postanowień zawartej umowy lub umowy ramowej w stosunku
do treści oferty publicznej, na podstawie której dokonano wyboru wykonawcy,
chyba że zachodzą określone w ustawie wyjątki. Aby zatem zastosować klauzule
waloryzacyjne zmiana treści umowy musi zostać przewidziana już w ogłoszeniu o
zamówieniu lub specyfikacji istotnych warunków zamówienia w postaci
jednoznacznych postanowień umownych, które określą ich zakres, w szczególności
zakres wysokości wynagrodzenia wykonawcy. Dopuszczalne są także zmiany w razie
konieczności realizacji dodatkowych, nieobjętych zamówieniem usług lub robót
budowlanych, o ile stały się niezbędne, a ich wartość nie przekracza 50%
wartości zamówienia określonej pierwotnie w umowie lub umowie ramowej, a zmiana
wykonawcy nie może zostać dokonana. Warto zatem w umowie pierwotnej lub ramowej
zawrzeć ściśle określone i obiektywne mierniki wartości, które będą podstawą do
ewentualnego renegocjowania wynagrodzenia z kontraktu, bowiem wprowadzenie do
umowy o zamówienie publiczne ogólnego lub nieprecyzyjnego postanowienia może być
podstawą do zakwestionowania ewentualnej następczej zmiany umowy. W 2014 roku w
przepisach ustawy Prawo zamówień publicznych ustawodawca wprowadził dla umów
zawieranych na okres dłuższy niż 12 miesięcy obowiązek stosowania klauzul
waloryzacyjnych w sytuacji zmian stawki podatku od towarów i usług, wysokości
minimalnego wynagrodzenia za pracę albo wysokości minimalnej stawki godzinowej,
zasad podlegania ubezpieczeniom społecznym lub zasad gromadzenia i wysokości
wpłat do pracowniczych planów kapitałowych, o ile te zmiany będą miały wpływ na
koszty wykonania zamówienia przez wykonawcę. Obowiązek zatem jest, ale… bez
sprecyzowania konkretnych zasad w pierwotnej umowie, tak jakby go nie było, a
wtedy pozostaje jedynie…
sądowy tryb waloryzacji świadczenia wykonawcy.
O ile zatem brak w umowach klauzul waloryzacyjnych, a kontrahent nie kwapi
się specjalnie do podjęcia negocjacji w sprawie zmiany wysokości wynagrodzenia,
trzeba niestety pofatygować się do sądu. Podstawą jest tu art. 3571
kodeksu cywilnego, który stanowi, że „jeżeli z powodu nadzwyczajnej zmiany
stosunków spełnienie świadczenia byłoby połączone z nadmiernymi trudnościami
albo groziłoby jednej ze stron rażącą stratą, czego strony nie przewidywały przy
zawarciu umowy, sąd może po rozważeniu interesów stron, zgodnie z zasadami
współżycia społecznego, oznaczyć sposób wykonania zobowiązania, wysokość
świadczenia lub nawet orzec o rozwiązaniu umowy”. Nie jest to jednak przepis
„wytrych” i nie będzie działał w każdej sytuacji. Po pierwsze musi dojść do
nadzwyczajnej zmiany okoliczności, a więc takiego naruszenia sytuacji obu stron
kontraktu, która nie istniała w momencie jego zawierania i całkowicie zmieniła
sytuację jednej lub też obu stron. I choć sama sytuacja nie musi wynikać ze
światowej pandemii, to jednak nie może dotyczyć którejś ze stron osobiście (np.
postępowanie restrukturyzacyjne, choroba). W piśmiennictwie wskazuje się tu na
załamania giełdowe, światowe zmiany cen na skutek wojen i innych wydarzeń,
masowe upadłości, rozruchy, masowe strajki, hiperinflację. Drugą z przesłanek
skorzystania z przedmiotowej normy jest zaistnienie „nadmiernej trudności w
spełnieniu świadczenia albo zagrożenia dla stron rażącą stratą”. Nadmierne
trudności mogą być natury technicznej, praktycznej lub technologicznej, np. brak
niezbędnych komponentów, maszyn, urządzeń, embargo na towary, przejście na inny
reżim technologiczny. Natomiast kwestie finansowe są związane z drugim członem
przesłanki, a mianowicie „zagrożenia dla stron rażącą stratą”, które dotyczyć
może zarówno dłużnika, jak i wierzyciela, gdyż zazwyczaj wierzyciel z reguły
występuje też w roli dłużnika wzajemnego. Zagrożenie stratą musi być realne i do
udowodnienia a sama strata „rażąca", a więc znacznie przewyższająca koszty i
zdecydowanie ponadprzeciętna. Sąd analizując sytuację stron z pewnością będzie
badał, czy wykonanie zobowiązania spowoduje brak zysku po stronie kontrahenta
lub niewielką stratę i wtedy nie ma co liczyć na zmianę kontraktu na podstawie
art. 3571 kodeksu cywilnego, gdyż sąd uzna to za dopuszczalne i
zwyczajne ryzyko kontraktowe, czy też wykonanie zobowiązania zachwieje
płynnością finansową firmy, a w konsekwencji doprowadzi do jej upadłości.
Sądowa forma waloryzacji świadczeń jest bardzo dobra z punktu obiektywizmu
podejścia do stron, zwłaszcza tam, gdzie zamawiający znajduje się w
uprzywilejowanej pozycji względem wykonawców, a więc w procedurach
przetargowych. Ma jednak jedną zasadniczą wadę i nie jest to ciężar dowodu
spoczywający na stronie dowodzącej twierdzeń – wadą jest czas trwania sporu
sądowego. Dla zaciskających pasa firm budowlanych 2-3 lata to zdecydowanie za
długo.
Jak zatem widać, sądowy tryb waloryzacji świadczeń z tytułu wykonywania robót budowlanych wydaje się najbardziej sprawiedliwym i obiektywnym sposobem zmiany wynagrodzenia z kontraktu w razie niespodziewanych perturbacji na rynku, jednak długość oczekiwania na rezultaty takich działań może być zabójcza dla kondycji finansowej przedsiębiorcy. Dużo bardziej skuteczne będą klauzule waloryzacyjne zawarte w samych umowach, a szczególnie takie, które będą waloryzowały zapłatę za wykonane prace w sposób automatyczny, bez konieczności podejmowania żmudnych renegocjacji w sytuacji, gdy wykonawca ledwie wiąże koniec z końcem, a zlecający zaciera ręce, że zawarł umowę „na starych cenach”. Tu jednak zamawiający muszą być ostrożni, wykorzystywanie dominującej pozycji może być przyczyną niewielkiego zainteresowania wykonawców danym zamówieniem, a także ewentualna upadłość wykonawcy może grozić wstrzymaniem wykonywania prac nad obiektem, a zastrzeżonych na takie okoliczności kar umownych nie sposób będzie z majątku upadłego odzyskać.
Warto zatem, jeszcze zanim zatrudnimy kierownika robót, rozważyć przyjęcie do pracy prawnika, który sprawdzi wszelkie klauzule w projekcie umowy, zastanowi się nad prawnymi konsekwencjami, zweryfikuje i skalkuluje ryzyko zawartych w treści projektu kar umownych.