Posłuchajcie, co Wam powiem. Dziwny początek nieprawdaż? Ano zachwycam się ostatnio Bogumilem Hrabalem, a on też tak często zaczynał.

A więc posłuchajcie, co Wam powiem!

 

Miałem ostatnio pracowitą, konferencyjną jesień, bo to Częstochowa, no i Ciechocinek[1]. Oczywiście w obydwóch uczestniczyłem aktywnie, bo przecież taki jak ja gaduła nie potrafi inaczej. Nie będę podawał brzmiących uczenie tytułów tych konferencji, bo to nie moja to rola. Znajdą się najpewniej solidni recenzenci, którzy nie tylko to uczynią, ale ich meritum jak należy przeanalizują.

Ja się tylko troszeczkę poprzyczepiam.

 

Jako uczestnik wielu poprzednich, podobnych zgromadzeń zauważyłem, że po ich zakończeniu, wysłuchane treści wytwarzają w mojej głowie tytuły konferencji zupełnie inaczej brzmiące, niż to wymyślili organizatorzy.

W tej sytuacji, idąc tropem wymienionych wyżej, łepetynowych pozostałości nadaję jesiennym konferencjom następujące tytuły i tak:

Częstochowa: „Czy ZZK to wynalazek bolszewicki”??

Ciechocinek: „Jak zawarłeś inwestorze publiczny, w 2006 roku lub wcześniej umowę ryczałtową, to szukaj sobie dobrego adwokata”!

Taaaak! Takie tytuły będą najpewniej właściwe. Tyle, że muszę dodać, iż w Częstochowie nasza niezrównana pani mec. Łucja Lapierre, choć nieobecna z powodu choroby, wyjaśniła swoim tekstem w sprawach ciechocińskich, moim zdaniem więcej i dla techników jaśniej, niż jej koledzy po fachu w Ciechocinku. Jeśli się mylę, proszę o wybaczenie, bom ci ja nie prawnik.

 

W Częstochowie, aż cztery referaty były poświęcone, używając ogólnika - wytwarzaniu budżetu inwestycji. A jak wiadomo, budżet jest wytwarzany w czasie kiedy to o zaplanowanej inwestycji niewiele wiadomo. Tymczasem, wkraczające do naszej ojczyzny paskudne, bo kapitalistyczne standardy wykluczają powstawanie pomyłek (w tym pełnym niewiadomych okresie) skutkujących w późniejszych fazach projektowania przekraczaniem granic tego budżetu. Taki to okropny, kapitalistyczny wynalazek trudny do zrozumienia przez Polaka, zwłaszcza prawdziwego patriotę. Skąd mi się wzięły, niektóre mało do meritum wnoszące przymiotniki i ten „prawdziwy patriota”(?) wyjaśnię niżej.

 

W ponurym, minionym okresie, nazwanym przez historyków peerelem, w tej kwestii funkcjonowały w miarę precyzyjne przepisy, respektujące o dziwo, tę parszywą, bo kapitalistyczną zasadę. Co, znowu brzydki przymiotnik?

Ano nic nie poradzę, bo piszę ten tekst w szczycie naszej iście komunistycznej kampanii wyborczej, więc przymiotniki same się pchają pod klawiaturę, natomiast telewizyjne, okropne, wykrzywione z nienawiści „patriotyczne” gęby straszą po nocach. Ale wracam do rzeczy, czyli budżetu inwestycji. Starsi pamiętają instrukcję opatrzoną numerem 0-02 nakazującą, i co najciekawsze informującą bardzo dokładnie, jak opracowywać „zbiorcze zestawienie kosztów”. To zestawienie nazywano w skrócie ZZK. Owo ZZK, to nic innego jak dzisiejszy budżet inwestycji. Wprawdzie nie funkcjonowały w peerelowskim budżecie koszty pozyskania działki budowlanej, ale trudno się temu dziwić, bo wtedy wszystko było „nasze” z ziemią włącznie. Natomiast funkcjonowała rezerwa na nieprzewidziane wydatki w wys.10%, co nawet respektują w swoich budżetach kapitaliści z piekła, czyli z FIDIC’u rodem. Wprawdzie tylko 5%, ale zawsze to coś. Oczywiście, w peerelu najczęściej nie udawało się ustalić nieprzekraczalnej wartości szacunkowej inwestycji, zresztą podobnie jak i dzisiaj.

Referowane na konferencji częstochowskiej sprawy budżetu, oczywiście były oparte na funkcjonujących bieżąco, niestety „dziurawych”, przepisach regulujących wydatki z budżetu państwa, które zdaniem referentów wymagają poważnych uzupełnień. Przydałoby się również prawo do zaplanowania pewnej rezerwy, która, w tych przepisach, pomimo obszernego (bo siedmiopunktowego zbioru wydatków) jest nieuprawniona. Chyba słusznie, bo prawdziwy Polak-patriota (znowu psia kość, kiedy po tej kampanii ochłonę?) ma obowiązek, nawet przy kompletnym braku danych projektowych, zaplanować budżet inwestycji precyzyjnie. Furda, jakiś tam indywidualny charakter produkcji budowlanej.

Ma być precyzyjnie i basta!

Rzecz ciekawa, że moje wystąpienie w dyskusji wychwalające odrzucone ze wstrętem peerelowskie ZZK, spotkało się z aplauzem zgromadzonych. A nie zauważyłem na sali żadnego bolszewika, a ja też nie bolszewik, a raczej wprost przeciwnie. Bo poza wspomnianymi wyżej „dziurawymi” aktami normatywnymi, władze nie ustanowiły algorytmu wytwarzania budżetu inwestycji, bowiem w tej i innych sprawach, starają się jak najmniej regulować czy uszczegóławiać, dając autorom budżetów względną swobodę formalną, czyli inaczej rzecz ujmując - wolność. Oczywiście dobrze by było, gdyby ta wolność wynikała z innych powodów, niż z braku czasu, który rządzący zużywają na sprawy dla gospodarki nieistotne.

 

Na kursach kosztorysowania zadaję słuchaczom pytanie: co najgorszego może spotkać kosztorysanta?

I nikt z zebranych, i to na wielu kursach, nie udziela poprawnej odpowiedzi.

Wtedy wyjaśniam - wolność kochani, wolność jest tym największym złem, bo zmusza nas do kłopotliwego myślenia i odpowiedzialności za dokonane wybory, a tego się dopiero uczymy! Powyższa konstatacja znajduje dowód chociażby w sytuacji konieczności wykonania obliczenia budżetu ze stuprocentową dokładnością, przy braku jednolitego, precyzyjnego algorytmu dla takich obliczeń. Dobrze to wiedzą kosztorysanci, zastanawiając się na wyborem właściwego normatywu z ponad trzystu katalogów!

Oczywiście nie wspominam o fakultatywnej instrukcji Stowarzyszenia Kosztorysantów Budowlanych, bo wielu, przymiotnik „fakultatywna” po prostu odstrasza. Bo ciągle kochamy jasno określone obliga! Jesteśmy bowiem w tak zwanym okresie przejściowym od autorytaryzmu do… czego?!

Ano wybory wyjaśnią do czego! A ja od razu deklaruję, że za autorytaryzmem nie tęsknię!

 

W tej wyżej, skomplikowanie opisanej sytuacji pytam:

a może by tak, popróbować przystosowania do współczesności, tej starej, niezłej instrukcji 0-02, przejrzystych formularzy do obliczeń i polskiej nazwy (nie sowieckiej) – ZZK, która nie prędko opuści naszą wyobraźnię!

I ta instrukcja, działająca jeszcze przez jakiś czas (przejściowy, czyli jeszcze jakieś +20 lat) na prawach normatywu obligatoryjnego, czyli tak długo, aż nowe pokolenie, wychowane już w kapitalizmie, obejmie pełnię władzy!

Wyjaśniam, że w peerelu, oprócz okropnej władzy mieliśmy na stanowiskach technicznych wielu, dziś już nieżyjących, świetnych fachowców, wychowanych i wykształconych jeszcze przed wojną.

ZZK, to Ich dzieło, dobre dzieło.

Nie wolno, ze względów ideologicznych, niszczyć wszystkiego, nawet tego co dobre, a wiadomo, że każda ideologia najbardziej szkodzi nauce i technice.

Dlatego proszę ideologów wszelkiej maści o omijanie tychże dziedzin szerokim łukiem, a naukowców i techników - o utrzymywanie ideologii na odległość kija (to nie moje, tak pisał niejaki W. Shakespeare, ja tylko z lekka - przysposobiłem).

 

Wśród referatów omawiających powyższe problemy, znalazły się również zajmujące się szacowaniem wartości w ramach tak zwanego programu funkcjonalno-użytkowego, nazwanego potocznie: „zaprojektuj i wybuduj” (albo – program „pfu”).

Ten iście pokerowy system w naszym kraju o dziwo jakoś polubiono i to w wielu przypadkach, wbrew zasadnym ostrzeżeniom p. dra Aleksandra Krupy wygłaszanym na poprzednich konferencjach.

Jest to wprawdzie system bardzo wygodny, zwłaszcza dla leniwego i niekompetentnego inwestora publicznego, bo to umowa i do widzenia przy odbiorze. Ale w końcu, jak ktoś, po zakończeniu robót, dokładnie policzy faktyczną wartość takiej realizacji, to przy poszukujących okazji do zatrudnienia agentach CBA, może być niedobrze!

 

Od wspomnianego wyżej pokera, do ruskiej ruletki niedaleko, dlatego przenosimy się do Ciechocinka. Ruską ruletką nazwał ryczałt jeden z ciechocińskich referentów, ceniony prawnik.

Bo zasadniczym problemem w Ciechocinku było znalezienie odpowiedzi na pytanie - co robić, jak zawarto ryczałt, a tymczasem ceny materiałów i robocizny tak nieprzyzwoicie poszybowały w górę. A więc, czy można z tych powodów zmienić wynagrodzenie. Zmienić, czyli podwyższyć!? Kolejny referent, też prawnik, zaproponował w takiej sytuacji dążenie do ugody. Niestety, wydaje mi się, że załamałem go pytaniem, czy ugoda, to tyle samo co UKŁAD?

A to, straszne to słowo.

Nic dziwnego, bowiem obserwując naszą polską rzeczywistość, jedyną odpowiedzią inwestora publicznego na propozycję wykonawcy: „no to doprowadźmy spór do ugody”, jest okrzyk nieeee - idziemy do sądu!

A jak ugoda w sądzie, to najpewniej aż w Strasburgu, oczywiście po przebrnięciu przez wszystkie krajowe, kolejne instancje. Tylko czy zatrzymana budowa to w dobrej kondycji wytrzyma?

Nie umiem jasno stwierdzić, czy w Ciechocinku inwestorzy publiczni znaleźli skuteczne remedia, na kłopotliwe, ubiegłoroczne umowy ryczałtowe?!

Wydaje mi się, że niestety nie!

Tylko jedno jest pewne: zawarłeś o inwestorze publiczny umowę ryczałtową w 2006 roku lub wcześniej, to szukaj dobrego adwokata.

 

Wracając do ryczałtu, nazwanego przez jednego z referentów chyba zasadnie „ruską ruletką”, z prawdziwą przyjemnością stwierdzam, że ów referent zachęcał (tak to zrozumiałem) inwestorów do częstszego zastępowania ryczałtu wynagrodzeniem kosztorysowym. No tak, ale wtedy inwestor powinien być w miarę kompetentnym kosztorysantem, bądź posiadając takowego słuchać jego rad!

 

Podsumowując to, co wyżej napisałem, pozwalam sobie wyrazić opinię, że jak wynagrodzenie kosztorysowe, zacznie coraz częściej zastępować ryczałtowe, to uznam, że konferencja ciechocińska wydała niezłe owoce.

Bo, jak przeczytamy i zrozumiemy wszystkie za i przeciw, opisane i omówione na obydwóch konferencjach, to wydaje mi się, że wynagrodzenie kosztorysowe w końcu uzyska przewagę nad ryczałtowym. Chciałbym bardzo, żeby wreszcie, w umowach o roboty budowlane, zaczęto uwzględniać, nie brany pod uwagę i zapomniany, indywidualny charakter produkcji budowlanej i jego immanentną skłonność do wytwarzania realizacyjnych, przykrych niespodzianek!

Jeśli tak się stanie, wtedy bez żalu odwołam mój apel wygłoszony na zakończenie konferencji; apel o wpisanie mi do świadectwa uczestnictwa informacji, że po wysłuchaniu referatów zgłupiałem do reszty!

 

 


[1]

– XII Konferencja Częstochowska 27-28 września 2007 r.– „Popyt inwestycyjny i jego wpływ na ceny w budownictwie”, zorganizowana tradycyjnie przez SKB, Wacetob i PZITB

– XIII Konferencja naukowo-techniczna w Ciechocinku zorganizowana w dniach 10-12 października 2007 r. przez OWEOB Promocja, IPB i PZPB – „Wynagrodzenia za roboty budowlane w zamówieniach publicznych - ustalanie wynagrodzenia, waloryzacja, potrącenia, kary, roboty dodatkowe i zamienne”