Jak co kwartał, Główny Urząd Statystyczny opublikował liczbowe dane o wypadkach przy pracy oraz wypadkach w rolnictwie indywidualnym[1]. Suche liczby, porównania, analizy. Za każdą z cyferek stoją indywidualne zdarzenia, które w większości nie mają trwałych i nieodwracalnych skutków, wiążą się jedynie z bólem i krótką niezdolnością do pracy. Są jednak również i takie, które dokumentują prawdziwe ludzkie tragedie, całkowitą utratę zdolności do pracy, problemy zdrowotne, nierzadko śmierć lub trwałe kalectwo. Już z tego powodu przedstawione liczby porażają swoją wielkością, uzmysławiają ogrom problemów, jakie wiążą się z bezpieczeństwem wykonywania pracy, prowadzenia firmy czy gospodarstwa rolnego. Drugi rzut oka przynosi także inne konkluzje. Za liczbami widać także brak myślenia ze strony zarówno osób organizujących pracę jak i ją wykonujących; czasem ten brak myślenia ociera się wręcz o bezbrzeżną głupotę, niestety. Do ludzkich nieszczęść dopisać trzeba także olbrzymie koszty finansowe, jakie my podatnicy ponosimy w związku z koniecznością wypłaty odszkodowań, rent dla poszkodowanych i ich rodzin, kosztów leczenia ofiar wypadków.

W naszym kraju, jak podają statystyki, ogółem pracuje piętnaście i pół miliona osób. Dane o wypadkach przy pracy Główny Urząd Statystyczny uzyskał ze sporządzonych statystycznych kart wypadku, a więc w liczbie tej zawierają się zarówno wypadki pracowników jak również innych osób pracujących najemnie, czyli zleceniobiorców, wykonawców dzieła, pracowników sezonowych, agentów, a także prowadzących działalność lub wykonujących wolne zawody, nawet osoby duchowne. Podstawą było statystyczne zarejestrowanie urazu, niezależnie od tego, czy została wykazana w jego następstwie niezdolność do pracy. Liczbę wypadków w rolnictwie indywidualnym szacowano na podstawie sprawozdań Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego.

W całym kraju w roku 2007 zanotowano łącznie ponad 99.000 wypadków przy pracy (oraz bez mała 19.000 wypadków w gospodarstwach rolnych), zaś w pierwszych trzech kwartałach 2008 roku – 70.000. Zaznaczyć tu należy, że dane te opierają się tylko na zgłoszonych zdarzeniach. Statystyki nie uwzględniają drobnych incydentów, o których poszkodowani ze względu na błahość urazu nie informowali lub sytuacji, w których ujawnienie zdarzenia wypadkowego bądź nie wiązałoby się z ewentualnymi świadczeniami pieniężnymi, bądź wręcz mogłoby powodować wszczęcie postępowania karnego lub administracyjnego wobec zgłaszającego – na przykład pracujący nie był zgłoszony w ogóle do obowiązkowego ubezpieczenia społecznego. Niewątpliwie przy prowadzeniu pozarolniczej działalności gospodarczej w ubiegłym roku było tych wypadków więcej niż rok wcześniej, prawie o 4%, nie oznacza to jednak zaraz, że nastąpiło pogorszenie warunków pracy lub praca stała się bardziej niebezpieczna. Powodem „pogorszenia” statystyki był okres pewnej prosperity gospodarczej owocujący popytem na pracownika, co prowadziło do zwiększenia zatrudnienia oraz wyjścia części pracujących z szarej strefy, co z kolei spowodowało wzrost bezwzględnej liczby zanotowanych wypadków. Tym także trzeba chyba tłumaczyć spadek wypadków zanotowanych w rolnictwie indywidualnym. Część osób ubezpieczonych w KRUS-ie (zwłaszcza domownicy osób prowadzących gospodarstwa rolne) zmieniła ubezpieczyciela na ZUS. Prowadzone przez rozmaite instytuty badania naukowe i statystycznie nie wskazują bowiem jakiegoś znaczącego wzrostu świadomości pracujących na roli o zagrożeniach tam występujących i sposobach ochrony przed nimi.

Najwięcej wypadków miało miejsce w firmach zajmujących się przetwórstwem przemysłowym. Kategoria ta jednak zawiera w sobie tak bardzo wiele typów działalności, od wyrobu papieru, przez zakłady spożywcze, szwalnie po huty i odlewnie metali, że praktycznie każdą z nich trzeba oceniać oddzielnie. I tak budownictwo, wyprzedzając nawet produkcję metali, zajmuje przodujące miejsce w rankingu wypadków najpoważniejszych z wynikiem 90 wypadków śmiertelnych i 214 zakwalifikowanych jako ciężkie, czyli takie, których następstwem jest ciężkie uszkodzenie ciała – utrata wzroku, słuchu, mowy, zdolności płodzenia, trwałe poważne zeszpecenie lub zniekształcenie ciała, rozstrój zdrowia naruszający podstawowe funkcje organizmu, nieuleczalna choroba, stan niezdolności do pracy w zawodzie. Branżę budowlaną wyprzedziły tylko górnictwo oraz rolnictwo, ujęte razem z leśnictwem i łowiectwem, i to jedynie w zakresie wskaźników wypadków śmiertelnych liczonych na tysiąc osób zatrudnionych w danej gałęzi gospodarki. Jest to wątpliwy powód do chwały, nie mniej jednak w kategorii „open” palma pierwszeństwa niestety bezsprzecznie należy do budowlańców.

Wysoką pozycję w statystykach wypadkowych pracownikom i przedsiębiorcom budowlanym zapewniają warunki ich środowiska pracy. Wykonywanie robót na wysokości, transport ładunków pomiędzy poziomami, siła grawitacji upominająca się o zapomniane narzędzia i kawałki pozostawionych materiałów, wreszcie konieczność obsługi praktycznie wszystkich rodzajów narzędzi uznawanych za szczególnie niebezpieczne, czyni otoczenie, w którym pracują robotnicy budowlani, obfitującym w dużą ilość zagrożeń.

Urazy spowodowane upadkami, zarówno na tym samym poziomie, jak i groźniejszymi w skutkach upadkami z wysokości, stanowią ponad czwartą część ogólnej liczby zdarzeń z udziałem poszkodowanych. Jeszcze większe żniwo zbierają spadające z góry przedmioty. Zauważyć należy, że większość takich przypadków wynika z niefrasobliwości i bałaganiarstwa współpracowników ofiary wypadku, albo jej samej. Spadające wiertła, kielnie, wiaderka mają zadziwiającą tendencję do odnajdywania na swej drodze niechronionych hełmami głów, stąd też wzięła się stara behapowska zasada zabraniająca wykonywania robót na rusztowaniu dwóm ekipom jednocześnie jedna pod drugą. Z tego też powodu na rusztowaniach montowane są bortnice, właśnie po to, by zapobiec zsuwaniu się pozostawionych na pomostach roboczych narzędzi.

Branża budowlana nie może się obyć bez eksploatacji mechanicznych narzędzi i maszyn. Mimo, że do obsługi wielu z nich wymagane jest ukończenie specjalnego szkolenia zakończonego egzaminem, ich stosowanie nadal stanowi poważne niebezpieczeństwo dla pracujących. Wystarczy spojrzeć, jak duży odsetek wypadków w budownictwie związany jest z ich obsługą: uderzenia ruchomymi elementami maszyn, kontakt z ostrymi ich krawędziami, przygniecenia korpusem urządzenia czy najechanie sprzętem budowlanym na człowieka to prawie 15% wypadków w branży. Najbardziej zagrożeni są pracownicy młodzi - w pierwszym roku pracy na budowach uległo wypadkom ponad 4,5 tysiąca osób, więcej niż połowa wszystkich poszkodowanych w budownictwie. Wraz z długością stażu pracy odsetek ten na szczęście gwałtownie spada, z takim małym wahnięciem mniej więcej koło dziewiątego, dziesiątego roku pracy, wtedy gdy rutyna zdąży zastąpić zdrowy rozsądek i niektóre procesy myślowe.

 

 

Gdy spojrzymy na mapę Polski możemy zauważyć, że w ilości wypadków przodują dobrze rozwinięte gospodarczo tereny. Są to województwa mazowieckie, wielkopolskie, śląskie i dolnośląskie. Zjawisko to jest oczywiste, tam przecież koncentruje się trzon gospodarki, na tych terenach znajduje zatrudnienie większość aktywnych zawodowo osób i statystycznie tam będzie najwięcej wypadków. Nie oddaje to jednak prawdziwego stanu bezpieczeństwa pracy. Prawdziwy obraz uzyskamy porównując ogólną liczbę zdarzeń wypadkowych z liczbą osób pracujących w danej branży na terenie konkretnej jednostki administracyjnej. Widać wtedy, że w województwie mazowieckim wskaźniki są najmniejsze w kraju, na przedzie natomiast pokazało się województwo warmińsko-mazurskie. Co zatem może być przyczyną takiego stanu rzeczy? Wydaje się, że problem częściowo tkwi w pewnej prężności ekonomicznej firm: bogatsze przedsiębiorstwa z centralnej Polski mogą sobie pozwolić na stosowanie nowocześniejszych technologii, zazwyczaj bardziej bezpiecznych dla pracowników, mogą wydać więcej środków finansowych bez uszczerbku dla rentowności przedsiębiorstwa, przeznaczyć je na lepszy sprzęt ochronny, więcej pieniędzy można także spożytkować na dokształcanie kadry inżynieryjno-technicznej oraz pracowników. Niewątpliwie też zamożniejsze regiony kraju przyciągają pracowników mających większe pojęcie o bezpiecznej pracy, lepiej wykształconych, mających uprzedni kontakt z nowszymi technologiami. Rosnący popyt na pracowników pozwala tym ostatnim na wybór odpowiadającej im oferty, wybór, w którym coraz większe znaczenie obok wysokości wynagrodzenia ma bezpieczeństwo wykonywanej pracy. To dobry kierunek, choć do celu jeszcze daleko. Z analizy GUS wynika bowiem niezmiennie jedna smutna prawda, 65 % wypadków to skutek niewłaściwego zachowania się pracownika. Jak pokazuje życie ofiarami są nie tylko młodzi, niewykształceni ludzie - śmierć i kalectwo spotyka także pracowników dobrze przeszkolonych i świadomych zagrożeń, jakie niesie praca. Zdane egzaminy, odpowiedni staż pracy niestety nie zwolnią nikogo od myślenia w czasie wykonywania swoich zawodowych obowiązków. Ktoś kiedyś żartobliwie powiedział, że myślenie męczy, może to prawda, na budowie jednak brak myślenia może zabić.

 

 

[1]Wypadki przy pracy w I - III kwartale 2008 r.” – Główny Urząd Statystyczny Departament Pracy i Warunków Życia