Jaka jest obecnie sytuacja na rynku mieszkaniowym wszyscy doskonale widzimy. Drogo, drogo, drogo… Z czego to wynika? Czy są jakieś sposoby, by ograniczyć koszty? Może rozwiązaniem byłoby spojrzenie na naszych przodków i zastanowienie się, czy tak było zawsze? Jak zatem radzono sobie z problemem mieszkaniowym w dawnych czasach i jakie pomysły udało nam się przejąć od naszych ojców?

Od najdawniejszych czasów podstawowym budulcem, z którego stawiano domy był taki, który znajdował się w bezpośrednim sąsiedztwie. Można na to spojrzeć z drugiej strony – to raczej ludzie wybierali takie miejsca, by z łatwością (najmniejszym kosztem i wysiłkiem) postawić swoje domostwa przy wykorzystaniu naturalnych warunków. W zależności od szerokości geograficznej poszczególne społeczności budowały z różnych materiałów, ale zawsze z tego co akurat było pod ręką, a co dała Matka Natura.
Tak było najprościej, najszybciej i najtaniej. Są oczywiście w historii przykłady budowli wyjątkowych, które stawiono nie licząc się z kosztami (podobnie robi się dzisiaj), ale w tym artykule skupię się przede wszystkim na technologiach, które powinny być w miarę tanie, a jednocześnie trwałe.
Co prawda zawsze sceptycznie podchodzę do łączenia w parę przymiotników: dobre – tanie, tanie – dobre, ale nie bądźmy pesymistami, może uda się coś sensownego znaleźć i dla nas, chcących budować tanio, ekologicznie i dobrze, tak by nie trzeba było podstawiać garnków pod przeciekający dach, bądź chodzić w kożuchu w zimowe miesiące.
W końcu mówimy o budynku, w którym spędzi się kilkanaście, kilkadziesiąt lat z życia. Praktyka pokazuje, że w takiej sytuacji wszelkie oszczędności zwykle odbijają się czkawką i później mocno biją po kieszeni.
Jak zatem podejść do tematu? Cóż, odpowiedź zdaje się oczywista – szukamy działki, na której znajdziemy niezbędny budulec. Odpowiedź w teorii oczywista, ale już znalezienie w praktyce odpowiedniej działki, która spełni nasze wymagania, to nie taka prosta sprawa. A wymagania przeważnie mamy spore, bo chciałoby się do cywilizacji mieć blisko i spokój od niej zarazem. Mamy takie działki, oczywiście, że mamy, tylko, że ci nieliczni, których na nie stać, nie muszą myśleć o technologii wykonania domu. Najczęściej otacza ich grono architektów, dekoratorów i wszelkich innych znawców, którzy doskonale doradzą, by to co powstaje składało się z samych naj, a tuzom pozostaje sprawa paradoksalnie najprostsza, a mianowicie wyłożyć niemałą gotówkę. Koszt takiej działki to często dla zwykłego zjadacza chleba kilka gotowych mieszkań. Tak więc nam pozostaje szukanie czegoś tańszego. Niestety, w dzisiejszych czasach koszt zakupu działki w wielu przypadkach przewyższa koszt budowy domu.

Ale załóżmy, że mamy działkę. Co w takim razie z budulcem na nasz dom? Dawniej na terenie Polski podstawowym materiałem budowlanym było drewno, kamień i glina. Łączone ze sobą stanowiły, i stanowią przecież nadal, doskonały przykład wykorzystania naturalnych materiałów. Niestety, zarówno drewna, jak i kamienia raczej trudno znaleźć na działce w takiej ilości, która zapewniłaby postawienie domu – tu trzeba będzie skorzystać z zasobów tartaków, czy kamieniołomów. Pozostaje więc glina i różne jej rodzaje. Okazuje się, że wciąż mamy szanse takowy materiał pozyskać z naszej działki, gdyż większość ziem w Polsce to piaski, iły i glina. Jak wykorzystać taki budulec? Otóż najczęściej jako materiał konstrukcyjny wykorzystuje się drewno. Z niego tworzy się szkielet, a glinę wykorzystuje jako materiał wypełniający ściany. Sama glina nie wystarczy, musi być ona stabilizowana - dozbrojona. Jako materiał stabilizujący stosuje się przede wszystkim słomę, wióry, trzcinę. Miesza się te składniki w betoniarce, a następnie wypełnia pustki w ścianach korzystając z szalunków. Można również ukształtować mieszankę do postaci cegieł i ususzyć w warunkach naturalnych, po czym wymurować ściany. Również na tynki wykorzystywana jest glina. Dla poprawienia właściwości termicznych i wzmacniających stosuje się maty trzcinowe lub słomiane. W takim domu, dzięki wysokiej zdolności pochłaniania i oddawania pary wodnej przez glinę, powstaje optymalny mikroklimat – panuje stała wilgotność. Co do kosztów to tu już cudów nie ma. Możemy osiągnąć co prawda znaczące oszczędności, ale pod warunkiem, że to głównie my będziemy wykonywać prace, nie będziemy szaleć, jeżeli chodzi o wykończenie – instalacje, biały montaż. Na fundamenty wykorzystamy głównie kamienie, a posadzka najlepiej gdyby też była wykonana z gliny. W takim przypadku oszczędność w stosunku do tradycyjnych technologii może wynieść nawet do 20%. Widziałem takie domy stawiane w Anglii i Irlandii i muszę przyznać, że praca przy nich pozwala nieźle się zrealizować, efekty wizualne też bardzo ładne, no i nie bez znaczenia jest komfort mieszkania w takim budynku. Niestety, jest to technologia bardzo czasochłonna, więc dla tych, którzy szybko chcieliby mieć swój własny dach nad głową, poleciłbym zdecydowanie dom w całości wykonany z drewna. Najbardziej zbliżone do domów w „starym stylu” będą te wykonane z ręcznie ciosanych bali grubości 22-28 cm bez konieczności docieplenia. Tu jednak sami niewiele zdziałamy. Większość prac wykona ekipa zewnętrzna zaprawiona w boju, która w dwa tygodnie postawi gotowy dom. Nam pozostanie rozprowadzenie instalacji, wykonanie posadzki – może być z desek. My możemy również przygotować ławy fundamentowe. By do końca być w zgodzie z naturą, dach pokryjemy gontem drewnianym lub trzciną. Niestety, tu najmniej przyjemna informacja – koszt wykonania domu z bali jest praktycznie równy lub często nawet przewyższa cenę tego w technologii tradycyjnej[1].

Jaką więc wybrać technologię? Oczywiście taką, która nas najbardziej zadowoli pod względem czasu, kosztów i estetyki. Jak dowodzi praktyka, można wybudować dom tak, by cena za 1 m2 w zależności od standardu wykończenia mieściła się w przedziale 2500÷3000 zł. Skąd więc zarówno u deweloperów, jak i na rynku wtórnym wciąż ceny, które są dwu-, trzykrotnie wyższe? Bez wątpienia bardzo duży jest koszt wykupu gruntu pod inwestycje, koszty uzbrojenia też nie należą do najniższych, jednak tym co najbardziej rzutuje na końcową cenę jest po prostu zysk sprzedającego. Mieszkań wciąż za wiele nie ma, a chętnych nie brakuje, po co więc zysk ustalać na poziomie 10÷20%, jeśli można zafundować od razu 100% – klient potrzebuje, to zapłaci. Nie od dziś znana jest banalna ekonomiczna prawda, że popyt rodzi podaż. Do budowy własnego domu dodatkowo zniechęca brak zaufanych brygad wykonawczych i perspektywa ciągłego patrzenia tym, których jednak udało się zatrudnić, na ręce, by to co powstało jako nasze wymarzone i wyczekane gniazdko nie przyprawiło nas o zawał serca. Wybieramy więc „gotowce”, często łudząc się, że w tym lokalu, w którym zamieszkamy będzie się nam żyło wygodnie i bezstresowo, a nasza wiara w to, że budowlańcy wykonali kawał dobrej roboty jest ogromna.

Wracając do budowania zgodnie z naturą (a jednocześnie tanio i solidnie) – to bez wątpienia najbardziej ekologiczne są rozwiązania wykorzystujące glinę, słomę, trzcinę czy darń. Patrząc w ten sposób najlepiej byłoby wybudować sobie ziemiankę, tylko kto chciałby w niej mieszkać? I znów wracamy do punktu wyjścia, bowiem okazuje się, że ekologiczne rozwiązania z – jak okazuje się – wielu względów będzie bardzo ciężko wprowadzić do masowego „użytku” i tak czy siak raczej nie poprawią one globalnej sytuacji na rynku mieszkaniowym. Dobrze, że znajdą się zapaleńcy, którzy zdecydują się na takie niekonwencjonalne rozwiązania w budowaniu domów i ożywią nasz krajobraz. Poza tym możemy też przeprowadzić się do Australii i zamieszkać w byłych kopalniach opalu bądź wybudować igloo na Grenlandii, ale to rozwiązania dla jednostek wyjątkowo odważnych i skłonnych do ryzyka. My – rozpieszczone, wygodne mieszczuchy wciąż wolimy jednak tradycyjne rozwiązania. Najlepiej, żeby był to mały, biały domek z ogródkiem, w którym posiejemy trawnik (idealny na spotkania przy grillu z innymi podobnie myślącymi znajomymi) i to właśnie będzie nasz wkład w ekologię.

 

 

 

 

[1] przyp.red. – do wyceny dachu krytego gontem, łupkiem, trzciną lub darnią można wykorzystać normatywy z KNR nr AT-09 „Pokrycia dachowe. Dachy ekologiczne” wyd. Athenasoft