Osoby dramatu:

Inwestorzy publiczni: On i Ona

Architekci: nr 1,2,3 czyli A-1 i A-2

Kosztorysanci: nr 1,2,3 czyli K-1, K-2 i K-3

Telefon i kurtyna oczywiście

 

 

 

Akt I

Miejsce akcji:

Biuro kosztorysowe. W biurze względna cisza, bo tylko radio nadaje transmisję z posiedzenia Wysokiego Sejmu. Od czasu do czasu z głośnika dobiegają wrzaski i wymyślania.

Telefon dzwoni:

On:

Tu znany panu Urząd Gminy. Chcemy zlecić sprawdzenie, a najlepiej aktualizację kosztorysów, oczywiście sporządzonych rok temu dla realizacji zamówienia publicznego.

K-1:

Aktualizację najlepiej sporządzi państwu autor kosztorysów; natomiast sprawdzenie? Widzi pan, jest to kłopotliwe zlecenie, bo wtedy będę zmuszony poprosić Urząd o pełną dokumentację, co sprowadza się do ponownego opracowania wszystkich kosztorysów w cenach bieżących, a to zabieg czasochłonny i kosztowny.

On:

Ojej! Widzi pan z autorem to jest pewien kłopot, bo nie za bardzo możemy go znaleźć. Po prostu projektant zatrudnił sobie „kogoś” i teraz ma kłopot z odnalezieniem tego „ktosia”, czy „kogosia”.

K-1:

Domyślam się, że ów projektant, to taki zatrudniający „ktosiów”, dzięki czemu wygrywa przetargi, bo zawsze jest najtańszy?

On:

No tak, a czy mogliśmy postąpić inaczej? Był także i inny, znakomity, dobrze nam znany, ale chciał więcej pieniędzy. A wtedy wie pan, jakaś kontrola i kicha!

K-1:

No to masz, czegoś chciał, Grzegorzu Dyndało!

 

 

 

Akt II

Miejsce akcji: tamże

Telefon dzwoni:

Ona:

Jestem inwestorką publiczną, chcemy zaktualizować WKI, którego jest pan autorem. Pamięta pan, opracowane jeszcze w I kwartale ubiegłego roku.

K-1:

Proszę bardzo, tylko taka aktualizacja WKI to także konieczność aktualizacji wszystkich kosztorysów i preliminarzy zakupów.

Ona:

Co też pan opowiada, a to nie można samego WKI jakimś wskaźnikiem?!

K-1:

Niestety nie, wskaźnikiem nie radzę. Wprawdzie funkcjonujące przepisy, nie zabraniają takiego zabiegu, że się tak wyrażę „literalnie”, to jednak znając mentalność naszych kontrolerów, nie jest bezpieczne korzystanie z „ducha” tychże przepisów. Tym bardziej, że epoka ministra Wilczka i jego hasła „co nie jest zabronione …itd.” należy do zamierzchłej przeszłości.

Ona:

Ale chyba pan się orientuje, jaką mieliśmy w ubiegłym roku inflację, to taki wskaźnik łatwo ustalić.

K-1:

/td>

Oczywiście orientuję się, natomiast nie radzę z tej wiedzy, dla tego, konkretnego celu korzystać. W obecnej dobie, nie należy zadawać się z duchami, a zwłaszcza z bardzo kłopotliwym „duchem prawa”. Proszę łaskawie rozważyć głęboki sens mojej poprzedniej odpowiedzi. Widziała pani kiedyś ducha, wie pani jak powinien wyglądać? Tak, tak duchy bywają różne. A „duchy prawa”, to ho, ho..!

Ona:

Jestem inwestorką od trzydziestu lat i pamiętam, że były dawniej takie mnożniki i dzięki nim można było bardzo łatwo i szybko...!

K-1:

Owszem były! To dlaczego pani obalała komunizm?

strong>Ona:

No wie pan! Ale do rzeczy, bo znam się na rzeczy. W roku ubiegłym inflacja była niewysoka, to moim zdaniem wystarczy, jak pan zmieni stronę tytułową WKI na taką z aktualną datą i wartością bez zmian?!

K-1:

Rany boskie, to niech sobie pani sama zmieni!!

I po cichu do siebie:

 

oby tego tekstu nie zrozumiały opacznie odpowiednie władze, bo ustalą wygodne mnożniki, a wtedy komunizm ante portas!

 

 

Akt III

Miejsce akcji:

Atelier architektoniczne

Konferencja

A-1:

Proszę panów zaprosiłem was, bo dla naszej inwestycji o charakterze kulturalnym potrzebne są kosztorysy. Pragniemy aby jeden z was podpisał z nami umowę, zobowiązując się do opracowania kosztorysów wszystkich branż. Nie ukrywam, że jest to zamówienie publiczne i trzeba wiedzieć, że z dużym udziałem funduszy z Unii Europejskiej. Oto plan sytuacyjny.

K-1

(spoglądając na plan): Sporo tego. Na pierwszy rzut oka kilkaset tysięcy metrów kubatury. A jak wysoki budżet ustaliliście panowie na etapie koncepcji na to dzieło?

A-1:

Sto milionów, ale wiecie panowie, to nie my – po prostu powiedziano nam w Wysokim Urzędzie, że taką kwotę tam ustalono.

K-1+K-2+
K-3:

 

Ha, ha, ha, hiiii,hii, hiiiiiii!!

K-3:

Luuuudzie, zaraz zdechnę ze śmiechu, bo to z 50 zł/m3 kubatury i to najpewniej jeszcze brutto czyli z vatem.

K-1:

W tym Wysokim Urzędzie, to „musi co”, siedzi jakiś geniusz?!

A-1:

Panowie, tu nie ma się z czego śmiać. Mamy gotowy projekt budowlany, natomiast wykonawczy będzie gotów na koniec lutego. Dla was na kosztorysy przewidujemy cały miesiąc marzec. Pamiętajcie także, że kary konwencjonalne zabezpieczone w umowie z Wysokim Urzędem, są prawie tak wysokie jak ów Urząd!

K-1:

To znaczy, że przez miesiąc luty, opracujecie panowie projekty wykonawcze wszystkich branż?

K-2:

Co również znaczy, że panowie będziecie mieć gotowy projekt wykonawczy na koniec lutego, czyli za miesiąc? Słownie jeden miesiąc!

A-1:

Hm! No, tak. Oczywiście będziemy się starać!

Do rozmowy włącza się A-2:

 

Zapomniałeś mój drogi A-1, że oprócz kosztorysów, to na koniec marca musi być jeszcze ZZK.

K-1:

Chyba WKI, bo ZZK robiliśmy w peerelu.

A-2:

Co takiego? Aha! Jak zwał, tak zwał, ale musi być. I jeszcze jedno – oprócz tego pierwszego zadania kulturalnego mamy też drugie i to w tym samym terminie. Gdzie psia krew ja to mam?
O, jest! To tylko przebudowa, ale też związana z kulturą. Tylko z pięć tysięcy metrów kubatury; no może troszeczkę więcej, a ponadto, wiecie panowie, te różne wodociągi, kanalizacje, kable, drogi, chodniki, trawniki...!

K-3:

O, to te 50 brutto, spada nam do 45 zł/m3!

A-1:

No tak, ale panowie musicie także pamiętać o kosztorysach na rozbiórki całego kwartału budynków mieszkalnych. Chyba mamy jakąś inwentaryzację?!
I jeszcze, psia kość byłbym zapomniał, mamy w planie kilka budowli typu pomnikowego na historyczne urządzenia techniczne o charakterze muzealnym. Oczywiście fundamenciki pod te pomniczki narysujemy także.

K-1:

To znaczy, że jak podpiszemy umowę, z góry wiedząc, że takie zobowiązanie jest niewykonalne, bo termin nierealny, to od razu wiadomo, że nasza praca zostanie wykonana nie tylko za darmo, ale jeszcze z uwagi na bezpieczeństwo Wysokiego Urzędu, czyli kary konwencjonalne, przyjdzie nam nie tylko robić za winowajców, ale jeszcze do tego interesu dopłacić?!

A-1+A-2

(chórem unisono): Jeden z panów, w imieniu zespołu kosztorysantów, dla dobra naszego kochanego miasta, zmieniającego się z przemysłowego na kulturalne, powinien pomimo wszystko podpisać tę umowę.

 

 

K-1 naprawdę kochający swoje miasto, miotany sprzecznościami pomiędzy miłością do miasta a rozsądkiem, zaczyna wyć, wskakuje na stół i przewraca karafkę z wodą mineralną wprost na centrum kulturalne z przyległościami.

 

 

Epilog

Podjeżdża karetka pogotowia ratunkowego, która odwozi K-1 do znanego, renomowanego zakładu leczniczego w Kochanówce, kiedyś koło Łodzi, dziś w obrębie wielkiego miasta. W stolicy podobną rolę pełnią Tworki.

Kurtyna opada - ze zgrozą!

Muszę się Drogim Czytelnikom przyznać - ten K-1, to Wasz felietonista.

Jak znakomici łódzcy lekarze szybko go wyleczą, to kolejny felieton napisze,
a jak nie, to nie!