O tym, że podróże kształcą, nikogo nie trzeba przekonywać. Niezależnie, czy będą to jakieś egzotyczne kraje, czy nasze rodzime podwórko, po każdym z takich wojaży nasuwają się liczne spostrzeżenia i wnioski. Bardzo często podróże takie stają się inspiracją do podejmowania nowych ciekawych realizacji, o których już kiedyś przecież myśleliśmy, już wcześniej mieliśmy nadzieję, że sami wdrożymy, a jakoś nigdy nie starczało czasu, chęci lub nie mieliśmy większego przekonania do zastosowania tych, czy innych pomysłów. Cóż tym razem mnie zaciekawiło i na co zwróciłem szczególną uwagę? Jeszcze z dzieciństwa pamiętam, że mama wciąż powtarzała: „zakręć ten kran z wodą, po co jej tyle lejesz; wyłącz światło, przecież jest jasno” etc. Mały człowiek często traktował to jako zrzędzenie i wprowadzanie zakazów (czego oczywiście bardzo nie lubi); z wiekiem dochodzi się jednak do wniosku, że oczywiście mamine postępowanie miało olbrzymi sens. Po pierwsze ekonomiczny – mniej płacimy za wodę i prąd; po drugie – ekologiczny - zmniejszamy zużycie zasobów naturalnych oraz nie powodujemy degradacji środowiska. Zatem „z czym możemy uderzyć” i jakie technologie zastosować (a może już je stosujemy), by i na naszym poletku budowlanym ulżyć lub wspomóc naturę. Nie od dziś wiemy, że to właśnie my – ludzie i nasze „pomysły” - mamy najbardziej destruktywny wpływ na środowisko. Co i rusz grupy ekologów próbują nam pokazać, że możemy, jeżeli nie całkowicie (a to jest wykonalne!), to choć w części wspomóc przyrodę, tak by zarówno my, jak i następne pokolenia mogły się cieszyć pięknem natury.
Cóż zatem możemy zrobić?
Okazuje się, że nowe technologie stosowane w przemyśle i budownictwie w wielu przypadkach służą nie tylko naszej wygodzie i przyjemnościom, ale pozwalają nam (czasem nieświadomie) zaoszczędzić energię elektryczną, cieplną, wodę. W artykule pt. „Znane i nieznane” piszę o nowoczesnych domach naszpikowanych elektroniką, przekonując że to dzięki niej możemy zoptymalizować nasze mieszkania, biurowce pod kątem poboru energii. Dzięki czujkom ruchu światło włączy się tylko wtedy gdy będziemy w pomieszczeniu, woda popłynie w kranie gdy zbliżymy ręce i samoczynnie zamknie się, gdy je oddalimy. Nie musimy już pamiętać o włącznikach. A ile bywa radości gdy człowiek, niczym wytrawny detektyw, szuka takiej czujki, by sprawdzić skąd „bierze się” woda. Podobnie ma się rzecz z termoizolacyjnymi szybami, które zatrzymują niezbędne ciepło w środku, a nie dopuszczają zbyt wiele z zewnątrz. Przykłady można by mnożyć. Czy są to jednak technologie wykorzystywane wszędzie? Czy spotkamy je tam, gdzie zależy nam na oszczędnościach?

Doskonale zdajemy sobie sprawę, że wolimy często najpierw wydać więcej, by później móc oszczędzać. Dlatego sprawdzamy czy lodówka jest energooszczędna, czy pralka pobiera mało wody, wkręcamy energooszczędne żarówki etc. Budujemy odpowiednio ciepły dom, wstawiamy dobrej klasy okna, wybieramy piec, który do granic możliwości wykorzysta włożone w niego paliwo. Tak też postępują inwestorzy dysponujący prywatną gotówką. Oni też wolą wydać najpierw więcej na lepszą technologię, by mieć spokój na lata i małe rachunki. Jak to jednak wygląda w przypadku zamówień publicznych?
Zapytacie Państwo, a jak ma wyglądać, skoro w przeważającej większości decydującym parametrem odnośnie przetargu jest cena wykonania inwestycji. Bardzo często nikt w specyfikacji zamówienia o żadnej ekologii nie mówi, albo na nią nie zwraca uwagi. Teoria jest oczywiście optymistyczna. Przecież wiemy, że został opracowany Krajowy Plan Działania w zakresie zielonych zamówień publicznych na lata 2007-2009. Jest w tym dokumencie dużo pięknych i wzniosłych słów. Na ile jednak jest to działanie „pod publiczkę”, a w tym konkretnym przypadku pod Unię Europejską, a ile prawdziwego zaangażowania i chęci, żeby wszystkim żyło się lepiej w zielonej Polsce?

 

 

Unia Europejska kładzie ogromny nacisk na to, żeby dbać o istniejące jeszcze tereny zielone, żeby rozbudowywać środowiskową infrastrukturę i żeby stawać się coraz bardziej świadomym społeczeństwem.
To dzięki naciskom UE zaczęliśmy sortować śmieci, ale z ręką na sercu – jak bardzo jesteśmy w tym sumienni? I teraz przełóżmy ten drobiazg na całą politykę zamówień publicznych i spróbujmy dostrzec jej kolor zielony. Ja, szczerze mówiąc, jestem bardzo sceptycznie nastawiony… Jak już wspomniałem, sektor ten rządzi się przede wszystkim prawem pieniądza i co tu dużo mówić - pieniądza najchętniej niewielkiego. A ekologia przecież jest bardzo droga. Wszystkie te nakłady finansowe w ostatecznym rozrachunku mają ogromną szansę się zwrócić, jeśli nie stricte finansowo, to zapewne z korzyścią dla naszego zdrowia i jakości życia. Niemniej to, co wiemy i stosujemy już coraz częściej w naszych gospodarstwach domowych, ma się nijak do tego jak patrzą na wykładanie pieniędzy np. różnego rodzaju inwestorzy ze szczebla administracyjnego w naszym kraju.
Jeśli niewielki budżet musi wystarczyć danej gminie na tzw. „wszystko”, to wiadomo, że inwestowanie w „fanaberie” ekologiczne będzie na ostatnim miejscu. Ludzie oceniają przecież swoich wójtów, wojewodów, posłów i senatorów nie przez pryzmat tego co będzie korzyścią dla nas w przyszłości, ale przez to co dostaną tu i teraz. No więc inwestor nie ma wcale zamiaru wrzucać resztek budżetu w działania zielone, w budowanie energooszczędne, ekologiczne. On chce zaliczyć jak najwięcej projektów, tak żeby szary Kowalski widział, że coś się dzieje. Oczywiście nie możemy zapominać o mądrych inwestorach, którzy są po prostu bardziej zaradni i nawet z niezbyt przepastnej kiesy potrafią coś wyciągnąć. Tacy nie mają oporów, żeby wykorzystać słabość Unii Europejskiej do wszelkich „projektów zielonych” i skorzystać z licznych proponowanych w tym temacie dopłat. Oczywiście – taka pomoc nie przychodzi łatwo. Trzeba spełnić mnóstwo warunków, wypełnić kilogramy wniosków, zedrzeć niejedne buty, ale ostatecznie jest o co powalczyć. Dopłaty z Unii często są bardzo wysokie i po prostu opłaca się być zapaleńcem, bo w ostatecznym rozrachunku inwestycje wykonane tą metodą są siłą rzeczy bardziej okazałe, mocniejsze i przede wszystkim lepiej rokują na przyszłość. Taki inwestor ma wielką szansę być docenionym przez osoby korzystające z danego obiektu teraz i w przyszłości.

Kwestia zamówień publicznych w aspekcie ekologicznym uwzględniona została również w odnowionej Strategii Zrównoważonego Rozwoju UE przyjętej w czerwcu 2006 r. przez Radę Europejską. Za jeden z ważniejszych celów w obszarze zrównoważonej konsumpcji i produkcji uznano tam dążenie do osiągnięcia (do 2010 r.) średniego poziomu proekologicznych zamówień publicznych, równego poziomowi, który osiągają przodujące w tej dziedzinie państwa wchodzące w skład Unii Europejskiej, kładąc nacisk na wymianę dobrych praktyk i wiedzy w tym zakresie.

Aby jak najbardziej ułatwić Państwom Członkowskim przygotowanie właściwych dla danych krajów planów działań w zakresie zamówień publicznych w ekologii, Komisja Europejska opracowała specjalne wytyczne. Ogłosiła je w dokumencie „Guidelines for Member States to set up Action Plans on Green Public Procurement”. Zgodnie z nim zielone zamówienia publiczne (ang. green public procurement) w praktyce oznaczają politykę, w ramach której poszczególne podmioty publiczne tak zmieniają swoje podejście do ekologii, że włączają kryteria i/lub wymagania ekologiczne do procedur udzielania zamówień publicznych i jednocześnie cały czas mają za zadanie poszukiwanie rozwiązań minimalizujących negatywny wpływ produktów i usług na środowisko. Ma się tak dziać oczywiście przy uwzględnieniu całego cyklu życia produktów, a poprzez to ma mieć znaczący wpływ na rozwój i upowszechnienie technologii środowiskowych. Przytoczona definicja obejmuje sytuacje, w których zamawiający uwzględnia jeden (lub więcej) czynnik środowiskowy. Ma to miejsce na takich etapach procedury przetargowej, jak: określenie potrzeb, zdefiniowanie przedmiotu zamówienia, sformułowanie specyfikacji technicznych, wybór kryteriów udzielenia zamówienia lub sposobu wykonania zamówienia.

Celem zamówień publicznych w ekologii jest osiągnięcie możliwie najszerszego i najpełniejszego poziomu dostrzegania kwestii dotyczących środowiska naturalnego w procedurach przetargowych.

 

Nie należy zapominać o tym, że dyrektywy unijne[1] przewidują również możliwość uwzględniania kwestii środowiskowych w kolejnych fazach procesu i procedury udzielania zamówień publicznych, takich jak np.:

- na etapie opisu przedmiotu zamówienia (art. 23 dyr. 2004/18/WE),

- na etapie kwalifikacji wykonawców (art. 48 i 50 dyr. 2004/18/WE),

- na etapie wyboru najkorzystniejszej oferty za pomocą środowiskowych kryteriów oceny ofert (art. 53 dyr. 2004/18/WE),

- na etapie określania warunków realizacji umowy (art. 26 dyr. 2004/18/WE).

 

W Polsce podstawowym aktem prawnym regulującym kwestie dotyczące zamówień publicznych jest Ustawa z dnia 29 stycznia 2004 r. - Prawo zamówień publicznych[2]. Ustawa ta odnosi się bezpośrednio do kwestii ekologicznych i zielonych w dwóch miejscach:

  • art. 30 ust. 6 - dopuszcza możliwość odstąpienia przez zamawiającego od opisu przedmiotu zamówienia za pośrednictwem polskich, europejskich lub międzynarodowych norm, jeżeli zapewni on dokładny opis przedmiotu zamówienia poprzez wskazanie wymagań funkcjonalnych. Wymagania te mogą obejmować opis oddziaływania na środowisko;
     
  • art. 91 ust. 2 - stanowi, że kryteriami oceny ofert są cena albo cena i inne kryteria odnoszące się do przedmiotu zamówienia. Wśród tych innych kryteriów ustawa wymienia m.in. zastosowanie najlepszych dostępnych technologii w zakresie oddziaływania na środowisko.

 

Ponadto są jeszcze przepisy wykonawcze wydane na podstawie art. 25 ust. 2 ustawy Prawo zamówień publicznych, które przewidują, że dla potwierdzenia, iż zamawiane dostawy, usługi lub roboty budowlane itp. odpowiadają konkretnym wymaganiom określonym przez zamawiającego, inwestor może żądać m.in.:

  • zaświadczenia od niezależnego podmiotu, który zajmuje się poświadczaniem zgodności działań wykonawcy z normami jakościowymi; jest to możliwe jeżeli zamawiający odwołuje się do systemów zapewnienia jakości opartych na odpowiednich normach europejskich lub
     
  • zaświadczenia od niezależnego podmiotu, który zajmuje się poświadczaniem zgodności działań wykonawcy z europejskimi normami zarządzania środowiskowego; to natomiast jest możliwe jeśli zamawiający wskazuje środki zarządzania środowiskowego, które wykonawca będzie stosował podczas realizacji zamówienia na roboty budowlane lub usługi, odwołując się do Wspólnotowego Systemu Ekozarządzania i Audytu (EMAS) lub norm zarządzania środowiskowego opartych na europejskich lub międzynarodowych normach poświadczonych przez podmioty działające zgodnie z prawem UE, europejskimi lub międzynarodowymi normami dotyczącymi certyfikacji.

 

Jest jeszcze inna droga, która mówi, że wykonawca może (zamiast wymienionych certyfikatów) złożyć równoważne zaświadczenia, które zostanie wystawione przez podmioty mające siedzibę w którymś z innych państw członkowskich EOG. Może również przedstawić inne dokumenty potwierdzające stosowanie przez wykonawców równoważnych środków zapewnienia jakości lub równoważnych środków zarządzania środowiskowego.

Istotną kwestią, o której warto pamiętać, jest wiedza, że w polskim systemie zamówień publicznych inicjatywa dotycząca uwzględniania aspektów zielonych w procedurach zamówień publicznych leży całkowicie po stronie zamawiającego. Może on, ale – co ważne - nie ma obowiązku stosowania rozwiązań i wymogów środowiskowych. Aby polskie zamówienia publiczne udzielane przez polskich zamawiających stawały się coraz bardziej nakierowane ekologicznie i środowiskowo, wskazane wydaje się rozważenie wprowadzenia do ustawy Prawo zamówień publicznych odpowiednich przepisów dotyczących:

  • możliwości włączania elementów środowiskowych do warunków realizacji umowy (art. 26 dyr. 2004/18/WE),
     
  • możliwości wyłączania z procedury przetargowej wykonawców, którzy naruszają krajowe przepisy w zakresie ochrony środowiska (art. 45 dyr. 2004/18/WE w powiązaniu z punktem 43 preambuły),
     
  • bezpośredniego odniesienia w ustawie Prawo zamówień publicznych do ekoetykiet oraz systemów zarządzania środowiskowego.

 

Ważne jest też jakie cele stawia sobie polityka zielonych zamówień publicznych w Polsce. Można je łatwo podzielić na dwa zespoły.

Pierwszy z nich to cele ogólne, a jest to przede wszystkim sukcesywne zwiększenie poziomu uwzględniania aspektów ekologicznych w zamówieniach publicznych. Kolejna rzecz to rozwój rodzimego rynku produktów i usług przyjaznych środowisku oraz świadome poszerzenie rynku technologii dla pokrewnego przemysłu ochrony środowiska i całego sektora usług okołośrodowiskowych. Nie możemy też zapomnieć o szerokim promowaniu w społeczeństwie zrównoważonych wzorców zielonej produkcji i konsumpcji.

Dla kogo brzmi to zbyt ogólnikowo może przyjrzeć się celom szczegółowym. Jest to przede wszystkim regularne zwiększanie liczby postępowań dotyczących udzielenia zamówienia publicznego, które uwzględniać będą środowiskowe kryteria oceny ofert. Ważne jest też zwiększenie liczebności podmiotów, które będą się legitymować zweryfikowanym systemem zarządzania środowiskiem (SZŚ) (np. EMAS lub wg PN-EN ISO 14001:2005).

Wszystkim, którym leży na sercu ekologia, zależy też na zwiększeniu liczby produktów krajowych z certyfikatem polskim - Ekoznak i/lub wspólnotowym – Ecolabel. Bezpośrednio z tym związane jest zwiększenie w Polsce liczby podmiotów, które stosować będą certyfikowane technologie środowiskowe.

No i wreszcie – wszystkim nam niewątpliwie leży na sercu, by przede wszystkim nastąpił wzrost świadomości dotyczącej zielonych zamówień publicznych wśród tych osób, które zajmują się zamówieniami publicznymi i od których działań zależą najważniejsze decyzje w tej sprawie.

 

 

 

[1] DYREKTYWA 2004/18/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 31 marca 2004 r. w sprawie koordynacji procedur udzielania zamówień publicznych na roboty budowlane, dostawy i usługi

– Dyrektywa – stan na dzień 15-09-2008

– zmiana załączników Dz.Urz.UE L 349/2008

– zmiana Dyrektywy Dz.Urz.UE L 216/2009

 

[2] Ustawa z dnia 29 stycznia 2004 r. - Prawo zamówień publicznych (tekst jednolity Dz.U. z 2007 r. Nr 223, poz. 1655, z późn.zm.)