Zbiory norm kosztorysowych zwane KNR-ami jedni lubią i nie wyobrażają sobie funkcjonowania w zawodzie kosztorysanta bez ich użytkowania. Inni, zwłaszcza sprawniejsi zwolennicy zdobywającej sobie coraz większe wzięcie kalkulacji uproszczonej, po obliczeniu przedmiaru i podstawieniu znanej (co podkreślam!) im ceny scalonej roboty obliczają jej wartość kosztorysową. Lub cenę – też kosztorysową, co przypominam mając na względzie ambicje edukacyjne mojej pisaniny. Ale, czy ci sprawni dysponują wszystkimi cenami w postaci uproszczonej, jakie występują w budownictwie? Wątpię, bowiem dobrze wiemy, że nie da się kosztorysować wszystkiego bez pomocy katalogów KNR.
Różnorodność robót opisana i analizowana w katalogach powoduje, że nie mogą być nam znane wszystkie ceny w postaci uproszczonej, zwłaszcza robót specjalistycznych nie przez wszystkich wykonywanych i co gorsze niepublikowane. Natomiast posiadających walor uniwersalności katalogów (KNR) funkcjonuje na rynku ponad 300 i ciągle ukazują się nowe, dla nowych technologii permanentnie wkraczających na rynek budowlany. Inaczej rzecz ujmując, katalogów umożliwiających obliczenie już chyba kilkudziesięciu milionów cen robót! Kto jest w stanie je wszystkie obliczyć i opublikować i to w transzach kwartalnych? A jak z takiego, hipotetycznego zbioru korzystać?

 

Niepraktykowana od przeszło 20 lat weryfikacja kosztorysów sprzyja dowolnemu sposobowi kalkulowania kosztorysów. Ten brak weryfikacji bywa powodem również i takiego sposobu kosztorysowania:

 

roboty murowe 1 kpl. = 96.200 zł

 

Kto chce i potrafi niech mnie sprawdzi - he, he, he!

 

Wielu kosztorysantów, a twierdzę – że znakomita większość, nie zwróciło uwagi na bardzo ważne rozporządzenie z 2001 r., mającego jeszcze wtedy władzę nad kosztorysowaniem Ministerstwa Rozwoju Regionalnego i Budownictwa.
W wydanym 13 lipca 2001 r. rozporządzeniu, w paragrafie 2 ust.1. ustanowiono, że cyt: „katalogi – publikacje zawierające jednostkowe nakłady rzeczowe” kon.cyt. Publikacje, a nie jak do tej pory normatywy bezwzględnie obowiązujące. A więc tylko jako podręczniki techniczne umożliwiające, czy jak kto woli – ułatwiające kosztorysowanie. Oczywiście należy pamiętać, że wcześniejsza (bo z 5 lipca 2001 r.) zmiana ustawy o cenach odebrała rządowi uprawnienia do stanowienia metodologii kosztorysowania, utrwalając owo postanowienie, co wprawdzie upoważnia do spostrzeżenia, że rzeczone rozporządzenie ukazało się troszeczkę za późno, co jednak nie zmienia opisanego wyżej stanu rzeczy! Podaję to konsekwentnie, mając na uwadze potrzeby edukacyjne, – że z wyjątkiem kosztorysowania inwestorskiego w zamówieniach publicznych. Cóż, mam takie zamiłowania elementarzowe, które utykam gdzie się da!

 

Powstała więc sytuacja w której myślący kosztorysant ma prawo się zastanawiać, czy surowo brzmiące postanowienia zawarte w częściach ogólnych i szczegółowych KNR, a zwłaszcza zasady przedmiarowania, jeszcze są obowiązujące. Ot chociażby takie, że nakłady obejmują:

  • transport poziomy i pionowy na placu budowy,
  • ustawianie i rozbiórkę podpór i rusztowań przenośnych do wysokości 4 m, o ile w założeniach szczegółowych nie postanowiono inaczej,
  • obsługiwanie sprzętu nieposiadającego etatowej obsługi,
  • w robotach rozbiórkowych – zniesienie i złożenie materiałów rozbiórkowych w miejscu wskazanym przez zamawiającego.

Uff, wystarczy!! Pomijam oczywiście setki innych istotnych postanowień, wynikających z potrzeby agregacji norm złożonych procesów budowlanych, która (ta agregacja) czyni kosztorysowanie procesem możliwym do wykonania.

 

A w przedmiarowaniu?
Dlaczego potrącamy otwory w murach większe od 0,5 m?
A wykopy w gruntach miękkich, to mają mieć ściany pionowe do głębokości 1 m, czy może większej?
A może wystarczy napisać: wykopy 1 kpl. = 25.000 zł?
I tak dalej i tak dalej.

 

Czy w takiej sytuacji można mieć pretensję do kosztorysanta ustalającego, że 1 kpl. robót murowych kosztuje jego zdaniem 96.200 zł? On po prostu nie skorzystał z podręcznika wspomagającego kosztorysowanie lecz tylko ze swojej he, he – zażartujmy „wiedzy”!
On będzie zawsze twierdził, że dobrze zrozumiał postanowienia wspomnianych wyżej aktów normatywnych, więc nie korzysta z funkcjonujących na rynku postkomunistycznych podręczników zwanych KNR, bo jest najprawdziwszym Polakiem i patriotą, nieznoszącym komuchów i ich wyrobów!
Tak myślącym (czy jak kto woli – argumentującym) wyjaśniam, że w słusznie minionym okresie, pomimo że władza składała się często z matołków, zwolenników szalonej ideologii, urzędnikami w ministerstwach byli często znakomici fachowcy, nasi ojcowie i dziadowie wykształceni jeszcze przed wojną. To właśnie oni starali się uczynić kosztorysowanie procesem wykonalnym, w miarę przejrzystym, przenosząc i dostosowując do współczesnej technologicznej sytuacji rozwiązania z przedwojennej „Analizy robót budowlanych”! I robili to znakomicie, do pewnej przerwy, którą był czas rządów sekretarza KC Edwarda Gierka. Wtedy do resortu budowlanego dorwali się synowie i wnukowie, niekoniecznie wspomnianych ojców i dziadków, wykształceni już w PRL-u hochsztaplerzy, którzy wprowadzili katalogi KCE/KCO (Katalogi Cen Elementów/Obiektów) i mnożniki przeliczeniowe „aktualizujące ceny urzędowe” (hi, hi) nie mogąc sobie poradzić ze zmieniającą się koniunkturą.
Bardzo szybko okazało się jednak, że tak dalej się nie da! Dlatego w lutym 1982 roku, mocą ustawy sejmowej (o cenach) uwolniono budownictwo z gorsetu cen urzędowych, na rzecz cen umownych, dzięki czemu system komunistyczny rozpoczął długie i bolesne harakiri. Cena umowna w komunizmie/socjalizmie (diabli wiedzą co to było)? Szaleństwo! Cóż, ekonomia bywa silniejsza od armat, samolotów i pyskatych polityków-populistów, czego zaczynamy doświadczać i dziś! Może dlatego jest opatrywana przymiotnikiem - polityczna.
No nagadałem się, pora zaproponować moim zdaniem rozsądne rozwiązania.
Oczywiście takie, które będą respektować nową filozofię rządzącą cenami budownictwa z mocy zmienionej ustawy o cenach, a zapisaną krótkim, kodeksowym tekstem:

 

ceny towarów i usług ustalają strony zawierające umowę

 

Powyższe postanowienia po przełożeniu na język potoczny można też i tak odczytywać:

 

Przed faktem, czyli przed podpisaniem umowy, strony mogą ustalić wszystko, co im w duszy zaśpiewa. Nawet uzgodnić, że kosztorysy zostaną napisane wierszem z dorobioną muzyką.

 

Natomiast po podpisaniu umowy, przy braku metodologii urzędowej, a zwłaszcza przy braku jakichkolwiek obiektywnych i obligatoryjnych normatywów rozstrzygających (jak np. KNR-y), pozostaje w sporach jako jedyne rozwiązanie wyłącznie proces sądowy, wspomagany przez nie zawsze kompetentnych w kosztorysowaniu i rozliczeniach budowlanych biegłych. Bo przecież kosztorysowania nikt na politechnikach nie naucza, to skąd nieboracy mają wiedzieć co jest ważne, a co nie?! Z tego powodu o wynikach procesów najczęściej przesądzają odpowiedniej wielkości pieczątki, albo co najgorsze zdolności krasomówcze biegłych, a zwłaszcza adwokatów. Oczywiście z tego powodu na rozstrzygnięcia czekamy przez wiele lat!

 

Jak więc należy korzystać ze swobody w ustanawianiu podstaw ustalenia wynagrodzenia w sytuacji kiedy jest umowa podpisywana, a wynagrodzenie jeszcze nie zostało obliczone?
Proponuję zapisać w umowie, że:

 

w kosztorysach będą stosowane katalogi (KNR) z obowiązującą pragmatyką ich stosowania zapisaną w tych katalogach.

 

Taki zapis spowoduje, że w oczekiwanych w umowie kosztorysach zostały dwustronnie uzgodnione wszystkie postanowienia zawarte w częściach ogólnych i szczegółowych KNR-ów wraz z zasadami przedmiarowania robót.

 

Oczywiście, jak jakiś prawnik uściśli wytłuszczony wyżej zapis umowny, to uprzedzam, że się nie obrażę!
Dodatkowo wyjaśniam, że wspomnianemu wyżej mądrali, liczącemu roboty w kompletach, niewiele pomoże w sporach wygłaszana niechęć do słusznie minionego okresu, a zwłaszcza niektórych jego produktów. Tym bardziej, że ciągle powstają kolejne, nowe KNR-y, dla nowoczesnych technologii. I dobrze. Bo w katalogach oprócz norm kosztorysowych, znajdujemy ogromny ładunek wiedzy o technologii, tej dawnej, jak i najnowszej.

 

Mam nadzieję, że wszyscy dobrze wiemy, że cenę obliczoną metodą szczegółową na podstawie np. KNR-ów, można jednym kliknięciem przeobrazić w cenę w postaci uproszczonej. I taki zabieg bardzo często stosuję w sytuacji, kiedy nie dysponuję ceną w postaci uproszczonej, o czym uroczyście informuję tych, którzy pomyślą, że autor niniejszego tekstu zakochał się i pozostaje wierny wyłącznie metodzie szczegółowej.