Spotkaliśmy się w hotelu „Lord” w którym przez dwa dni słuchaliśmy ciekawych referatów. No bo tematyka, jak to wynika z tytułu konferencji interesuje środowisko. Tym bardziej, że jak uczy doświadczenie, najczęściej nikt nie weryfikuje części kosztowej w inwestycjach publicznych. Może tylko niektórzy oferenci sprawdzają przedmiary, ale pod warunkiem, że znajdą na to czas (no bo muszą przygotować się jednocześnie do kilku przetargów, w nadziei, że może któryś wygrają).
Natomiast po stronie inwestora publicznego, ja - stary lis nigdy nie spotkałem się z taką czynnością jak weryfikacja. Bo przecież nawet stosowne przepisy działające w tej sprawie, nie oczekują osoby weryfikatora po stronie kosztorysu inwestorskiego czy przedmiaru robót, nie wspominając o WKI. A przydałby się taki ktoś i to jeszcze jak!

 

Ale po kolei.
Referatów było siedem.

 

Przedstawiając „Retrospekcje rzeczoznawcy i biegłego sądowego” kol. Jerzy Frąckowiak, opisawszy na wstępie swą długoletnią praktykę rzeczoznawcy i biegłego sądowego, zwrócił uwagę na wadliwy dobór opiniodawców do czynności zlecanych przez różne instytucje z sądami włącznie. Często się zdarza, że np. rzeczoznawcy majątkowi, wśród których znajdujemy także prawników czy ekonomistów, oceniają sprawy budowlane, a wiadomo, że specjaliści z takim wykształceniem nie są zawodowo przygotowani do oceny rozliczeń, a często konieczności wytworzenia kosztorysów budowlanych. Referent podał kilka przykładów drastycznego braku takiej fachowej wiedzy (tymczasem, zwłaszcza biegli są przecież ramieniem wspomagającym sądy w zakresie meritum sporów). Postulował także o dostosowanie tłumaczenia „Wspólnego słownika zamówień” do „języka praktykowanego w polskich procesach budowlanych”.

 

W referacie „Weryfikacja przedmiaru robót stanowiącego element dokumentacji projektowej w zamówieniach publicznych” kol. Piotr Montewski, omawiając popełniane błędy, czerpał informacje z oficjalnych dokumentów przetargowych publikowanych między innymi w „Biuletynie Informacji Publicznej” autorstwa instytucji, które z uwagi na swą rangę, nie powinny popełniać rażących błędów, godzących w istotę przepisów regulujących zasady wytwarzania przedmiarów robót. A jednak godzą niestety! Skonstatował, że najpewniej „stare przyzwyczajenia” powodują zamieszczanie odwołań do katalogów (KNR) często opacznie rozumianych, jako oczekiwane przez inwestorów zamówienia katalogowej technologiczności realizacji. Zwrócił uwagę na nieodróżnianie wartości zamówienia od wartości robót budowlanych, nieusuwanie z przedmiaru robót tymczasowych, a ponadto umieszczanie w przedmiarach ewidentnych opłat za wysypiska, utylizację czy zajęcie chodników.

 

Wasz autor w swoim wystąpieniu „Stosowanie katalogów KNR w sytuacji wytworzonej zmianą ustawy o cenach” poruszył problem statusu KNR-ów w sytuacji ich funkcjonowania jako dokumentów o charakterze fakultatywnym. Utrata przez KNR waloru obligatoryjności stała się przyczyną (jak to ujawniają przykłady spotykane w praktyce) korzystania z nich w sposób bardzo dowolny, co najczęściej powoduje naruszanie zasad przedmiarowania zapisanych w tych katalogach. A przecież nie istnieje inny dokument regulujący te zasady, a one powinny być jednakowe dla wszystkich zajmujących się kosztorysowaniem i rozliczeniami. Dlatego autor zaproponował, aby w przypadkach stosowania KNR-ów, zabezpieczyć ich jednakowe rozumienie i stosowanie odpowiednim zapisem chociażby w założeniach wyjściowych do kosztorysowania, nie wspominając o umowach (patrz BzG nr 1/2012 „Ach, te kaenery”)!

 

„Kalkulacje kosztorysowe vs. komputerowe programy kosztorysowe” omówiła kol. Balbina Kacprzyk. Zdaniem autorki, rzeczoznawcy kosztorysowi SKB powinni wyraźnie i jednoznacznie nazywać swoje opracowania ekspertyzami (lub opiniami) z zakresu kosztorysowania, wyceny lub rozliczenia robót budowlanych. Omawiając ekspertyzy kosztorysowe, autorka opisała jaki, jej zdaniem, powinien być ich właściwy zakres i zawartość. W dalszej części referatu zwróciła uwagę na błędy w bazach normatywnych (KNR) w programach komputerowych, będące często skutkiem błędów popełnionych przez autorów katalogów (wydrukowanych) oraz niestarannego wprowadzenia danych do bazy programu kosztorysowego. Zwróciła także uwagę na różnice w nazewnictwie katalogów. Rozprawiła się również z wyszydzaną przeze mnie przy każdej okazji „analogią” nie przewidywaną jako modyfikacja normatywu w rozporządzeniu obowiązującym w zamówieniach publicznych! Pokazała pewne kłopotliwe niespodzianki występujące przy stosowaniu kalkulacji szczegółowych, których tak ochoczo oczekują od oferentów (w SIWZ) niektórzy inwestorzy publiczni. Chodzi tu o różnice w wysokościach cen obliczonych w różnych programach komputerowych (zwłaszcza przy zastosowaniu różnych, opcjonalnych, dokładności liczenia).

 

Kol. Tomasz Pytkowski miał odczyt nt.: „Obowiązki zamawiającego przy sprawdzaniu i weryfikacji kosztorysu ofertowego”. Zdaniem autora, poniechanie tego obowiązku może przesądzić o braku możliwości zrealizowania zamówienia. Istotnym jest solidne przygotowanie przez inwestora publicznego SIWZ. Popełnione w tym dokumencie błędy mają zasadniczy, oczywiście niekorzystny wpływ na późniejszą realizację kolejnych etapów inwestycji.
W referacie zawarto cenną informację o dwóch stanowiskach Sądu Najwyższego dotyczących problemu interpretowania wynagrodzenia ryczałtowego i kosztorysowego w robotach budowlanych.
W dalszej części autor omówił weryfikację ofert w zakresie formalnym i merytorycznym, formę i treść kosztorysów ofertowych, wspierając omawiane problemy rozstrzygnięciami wspomnianej wyżej KIO!
Poruszone przez referenta ważne problemy i zamieszczone przykłady, powinny zachęcić Czytelnika do przestudiowania referatu w całości!

 

Kol. dr Jerzy Dylewski niestety nie dojechał, ale dla porządku podaję, że w referacie zamieszczonym w materiałach konferencyjnych wiele miejsca poświęca problemom związanym z odrzucaniem ofert, ceną rażąco niską, a wszystkie podane przykłady pochodzą z bogatej praktyki autora.

 

Pani mec. Łucja Lapierre w referacie „Zasady odpowiedzialności cywilnej kosztorysanta za nienależyte opracowanie kosztorysu” omówiła podstawy prawne dla opracowania kosztorysów, obowiązki zamawiającego i kosztorysanta oraz zasady odpowiedzialności kosztorysanta za wady kosztorysów. Przy tej okazji wyjaśniła szereg pojęć takich jak rękojmia za wady fizyczne i skutki z niej wynikające, pojęcie wady jawnej, ukrytej i istotnej. Ważną część referatu stanowi kwestia odpowiedzialności i konstatacja, że: „odpowiedzialność kosztorysanta, wynikająca z gwarancji jakości, może wejść w rachubę tylko w przypadku umownego zobowiązania do udzielenia gwarancji jakości w dacie odbioru kosztorysu!”. Powinno to ucieszyć hochsztaplerów, których niemało, zawierających umowy „na gębę” i często nie podpisujących swoich dzieł, a w najlepszym przypadku zmuszających do podpisania kosztorysu teściową z zawodu fryzjerkę. Taką bzdurę przepisy tolerują, ponieważ kwalifikacjami autorów kosztorysów się nie interesują. Zdania po cytacie to absolutnie moje, broń Boże – nie p. mecenas. Moje, jako zirytowanego zawodowca! Wracając do referatu, autorka podaje szereg przykładów z praktyki, co jest na naszych konferencjach dobrym zwyczajem!

 

 

Reasumując, niniejszy tekst jest skromną próbą przybliżenia jakże ciekawych referatów, które warto w całości przestudiować i mieć zawsze pod ręką, bo licho nie śpi, więc taka pomoc może się okazać bardzo potrzebna!

 

 

Ale, ale! Na zakończenie dwa zdania o hotelu „Lord”. Oczywiście niżej zamieszczone marudzenia nie są kierowane do organizatorów, tylko do hotelarzy którzy przyjęli pewien, nazwijmy to standard w przyjmowaniu gości, a szczególnie „konferencjuszy”. Pokoje oczywiście wygodne, ze wszystkim co potrzeba. Bo nawet po jednym fotelu w każdym.
Posiłki smaczne w sporym wyborze, tylko nie wiem czemu tak zwane kolacje koleżeńskie są organizowane w sposób przedziwny. Stoły zastawione oczywiście zimnymi przekąskami i tym co się przekąsza jak należy. Przy nakryciach sztuce i serwetki, tylko brak talerzyków na przekąski. Natychmiast na stoły wjeżdża zupa w filiżankach, potem szybko drugie, gorące danie. A przekąski stoją niebogi i spoglądają na objedzonych ze smutkiem. W konsekwencji objedzeni biesiadnicy, korzystają już tylko z napojów bez przekąsek. Natomiast ja, bezczelny typek, skorzystawszy z talerzyka pod filiżankę z zupą, zdążyłem przed drugim daniem, przekąsić toast przekąską, naruszając piękny porządek na półmiskach. Sympatyczna pani kelnerka spojrzawszy na mnie srogo rzekła – przecież zaraz podajemy drugie. I zostałem za ten bałagan srogo ukarany otrzymawszy drugie jako ostatni z biesiadników. Niestety, bo nie to zdrowie, nie uczestniczyłem w spotkaniu do czasu opróżnienia wszystkich zbiorniczków z napojami.