Świat arabski.
 

Pierwsze skojarzenie na dźwięk tych dwóch słów rzadko kiedy jest pozytywne. Wrzask, bałagan, nachalni przekupnie, brud za płotem hotelu, podłe jedzenie, zwykle za duży upał. I od czasu do czasu – zamach terrorystyczny. Większość z nas, niezależnie czy byli raz, czy kilkanaście już razy w krajach Maghrebu, taki właśnie stereotyp ma ugruntowany.
Ale przecież stare powiedzenie mówi, że od każdej reguły są wyjątki. I o takim wyjątku, człowieku i miejscu chciałbym teraz Państwu opowiedzieć.
 

W roku 1918, czyli równo 100 lat temu w miejscowości Al-Ajn urodził się pewien chłopiec w arabskiej rodzinie Sultana ibn Zajida Al Nahayana, władcy emiratu Abu Dhabi w latach 1922-1926. Imię otrzymał po dziadku, również emirze Abu Dhabi, żyjącym w XIX wieku, a o staranne wykształcenie zadbała już rodzina, w tym jego starszy brat, władający emiratem od lat 30-tych XX wieku.
Młodość upłynęła więc młodemu Zayed bin Sultan Al Nahyan bez specjalnych trosk finansowych, we wnętrzach królewskich siedzib.
Jak w tamtym czasie wyglądały dzisiejsze emiraty, jak było poza murami królewskich pałaców? Dużo skromniej; obraz życia lat 30 i 40-tych XX wieku można obejrzeć w Dubaju w miejscowym małym muzeum (fot. 1) – drewniane chatynki i ogrodzenia z patyków…

 

fot.1. Tak to wyglądało niegdyś …

 

Tron emiratu objął nasz bohater 6 sierpnia 1966 roku, obalając w przewrocie pałacowym swojego brata Szachbuta III. I dość szybko zaczął realizować swoje koncepcje, które w efekcie doprowadziły do obecnego kształtu i poziomu rozwoju emiratów. Część z tych pomysłów zdążył już zresztą przetestować w mniejszej skali, rządząc od 1946 rodzinnym miastem Al-Ajn, teraz przyszła jednak pora na działania w skali całego regionu.
 

Pierwsza próba zjednoczenia emiratów w jedno silne państwo przypadła na rok 1968. Być może nasz bohater wyciągnął wnioski z wojny izraelsko–arabskiej i sromotnym batom, jakie dostały uzbrojone w dwururki z czasów kolonialnych wojska egipskie i jordańskie.
 

Co prawda nie udało się wypracować kompromisu, ale 3 lata później, w 1971 roku, aż 6 z 9 emiratów powiedziało „tak”. Poza świeżo zawiązaną federacją pozostały Kuwejt, Bahrajn i Ras Al Khaimah (Ras al-Chajma). Kuwejt i Bahraj do dziś pozostały oddzielnymi państwami, natomiast władcy położonego na północy półwyspu Ras Al Khaimah szybko zmienili zdanie i dołączyli do wspólnoty. Pomogły im w tym wyniki badań geologicznych, wykazujące, że z całej 9 emiratów ropy naftowej mają stosunkowo najmniej. Bo do tej pory angielscy doradcy działający w otoczeniu emira twierdzili, że jest akurat odwrotnie i wchodzenie do federacji nie ma sensu, po co sponsorować biedniejszych. No cóż, Anglicy zwykle mówili prawdę, i w 1939 roku, i może teraz, przy okazji pułkownika Skripala, jako że gentelmanom inaczej wręcz nie przystoi.
 

A gdzie ropy jest najwięcej? – właśnie w Abu Dhabi, czyli na podwórku naszego Mohamada bin Zayeda. I tu chyba należy mu się podziw, który z ówczesnych wielkich przywódców, jak np. płk M. Kadafi, czy prezydenci H. Mubarak, B. Ali, itd. lub drobniejszych satrapów chciałby, zamiast napchać sobie konto w szwajcarskich bankach, podzielić się czymkolwiek z sąsiadami.
Podobnie jest i obecnie, bo jakoś nie słychać np. o pomyśle prezydenta Trumpa, żeby Stany Zjednoczone Ameryki połączyły się ze Stanami Zjednoczonymi Meksyku, choć pewien gest dobrej woli został w tej materii wykonany, wszak wzniesiony przez amerykanów wysoki mur graniczny daje po stronie meksykańskiej sporo cienia, co nie jest bez znaczenia w tamtejszym klimacie.
 

Od 47 lat mamy więc ZEA jako nowe państwo (UAE po angielsku), a jego prezydentem przez blisko 33 lata (aż do śmierci w roku 2004, w wieku 86 lat) był właśnie Zayed bin Sultan Al Nahyan, którego oficjalną podobiznę pokazuje fot. 2 (pochodząca zapewne z lat 80-tych).

 

fot.2. Official portrai of Zayed bin Sultan Al Nahyan

 

Co udało się w nim do tej pory osiągnąć? No trochę się udało, choć początki były dość trudne.
Pierwszy wieżowiec zaczęto budować w roku 1970 (fot. 3); stoi on do dziś i wygląda jeszcze całkiem współcześnie (fot. 4); jakie wrażenie musiał więc budzić prawie 50 lat temu.

 

fot.3 i 4. To ten pierwszy, nawet za bardzo się nie zestarzał …..

 

Pewnie podobne, jak najwyższy obecnie budynek na świecie, wieżę BURJ KHALIFA (burj to po arabsku właśnie wieża) o wysokości 828 m (fot. 5). Dlaczego tylko „obecnie”. No bo w sąsiedniej Arabii Saudyjskiej już budują wyższy, o nazwie Kingdom Tower, ten ma mieć ok. kilometra. Oczywiście Dubaj już zareagował, mają plany budowy takiego o wysokości 1140 m, ale jeszcze czekają. Bo jest groźba, że gdyby zbudowali go pierwsi, to Saudowie, dla których pieniądze nie są żadnym problemem, mogą podwyższyć ten swój obecnie budowany i byłaby kicha.
Budowę tej niesamowitej wieży rozpoczęto w 2004 roku, w miejscu pokazanym na fot. 6. W trakcie budowy kilkakrotnie zmieniano projekt, jako że najpierw miała mieć „tylko” 560 m, potem stopniowo rósł, ale ponieważ wytrzymałość materiałów ma swoje granice, górne 10 pięter musiano już wznieść w lekkiej konstrukcji stalowego szkieletu (niżej konstrukcję stanowi monolityczny żelbet).
Budowę zakończono w sierpniu 2009 roku, po wydatkowaniu na nią ok. 1,5 mld USD, co spowodowało, że do tej pory najwyższy obiekt, jaki kiedykolwiek wzniesiono na kuli ziemskiej został zdetronizowany. A był nim [no spróbujcie Państwo sami odpowiedzieć, jeśli się nie uda, można (ale, proszę, dopiero po przeczytaniu całości) zerknąć na koniec tekstu].
Póki co wycieczka na 126 piętro i wysokość ok. 460 m (winda jedzie dość długo, całe 50 sekund) i kawa w najwyżej na świecie położonej restauracji „Atmosphere„ jest ciekawą przygodą. Widok z tarasu też jest fajny, widać miasto, otaczające je pustynie (fot. 8 i 9), ale i wody zatoki Perskiej.
Co jest w środku tego molocha? Ok. 1300 sklepów światowych firm, w tym kilkaset odzieżowych, gdzie kupić można najbardziej awangardowe kreacje (jak na fot. 11); spore (największe na świecie) wbudowane akwarium, 10 mln litrów wody, z ok. 300 rekinami i płaszczkami oraz 32.000 innych stworzeń (fot. 12); dość duży wodospad, gdzie spłukani finansowo na zakupach klienci popełniają masowe samobójstwa skacząc głową w dół (fot. 13).

 

fot.5. Burj Khalifa w pełnej krasie, na pierwszym planie duża sadzawka
z najwyżej na świecie tryskającymi fontannami, lepiej widoczna na fot. 7

 

fot.6. 21 września 2004 roku – startujemy ….

 

fot.7. … i już po 5 latach, w 2009, wyglądało to już mniej więcej tak jak teraz

 

 

fot.8 i 9. Spojrzenie w stronę pustyni i w stronę Oceanu Indyjskiego (Zatoki Perskiej)

 

Do ciekawych budowli można też zaliczyć „DUBAJ MALL” (fot. 10), do niedawna największe centrum handlowe na świecie. Jest nie tylko większe od Outletu w Piasecznie, ale nawet, co już sobie trudno wyobrazić, od Galerii Bursztynowej i Bursztynowa Park w Ostrołęce. Większy zresztą także od obu ich razem, ale już niewiele, bo mając ok. 1.000.000 m² powierzchni użytkowej, tylko niecałe 19 razy.

 

fot.10. Skromna elewacja frontowa DUBAJ MALL

 

fot.11. Czyżby wracała moda na maxi?

 

fot.12. Szkło podobno jest dobrane do ciśnienia słupa wody
z odpowiednim zapasem bezpieczeństwa

 

Dlaczego największy tylko do niedawna? Chińczycy zbudowali większe i chwilowo dzierżą palmę pierwszeństwa. Tylko chwilowo, bo nasi dzielni gospodarze budują już nowy; sklepów i salonów ma być w nim ponad 2200.
 

À propos „PALMY”. Tę pierwszą, nazwaną Jumeirah zbudowali na morzu; składa się z 2 kilometrowego pnia (apartamentowce, droga szybkiego ruchu, szybka kolej na estakadzie) i 16 półtorakilometrowych liści (głównie rezydencje, każda z własną prywatną plażą). Ta inwestycja, na potrzeby której trzeba było wsypać w morze kilkadziesiąt milionów metrów sześciennych skał, jest już całkowicie zakończona i niemal w całości rozprzedana, nie namawiam więc Państwa do inwestowania w tym miejscu.
Ale są już gotowe dwie następne palmy – Palma Jebel Ali i Palma Deirah; są sporo większe i podobno jeszcze nie do końca rozprzedane.

 

fot.13. Uchwycone akurat chwilowe spore zagęszczenie desperatów …

 

Być może warto też postawić na dopiero kończony nowy projekt, pod nazwą „ŚWIAT” („The World”). Ok. 4 km od brzegu usypano w morzu, na powierzchni 32 km², ok. 300 wysepek, każda w kształcie innego kraju świata (z przyczyn pryncypialnych nie ma tylko Izraela).
Jest też Polska, z nią może być ciężko, bo jak się dowiadywałem, została już sprzedana. Podobno kupił jakiś Niemiec. Ale wolne są jeszcze Niemcy, więc gdyby ktoś z Państwa miał jakąś nadwyżkę finansową do zagospodarowania, to warto, tym bardziej, że sprzedając to później na rynku wtórnym może uda się coś zarobić.
Ale ten akurat interes może okazać się ryzykowny (żeby później nie było, że nie ostrzegałem). Kto wie jednak, czy całość nie zakończy się totalną klapą. Okresowe przerwanie budowy w wyniku światowego kryzysu finansowego roku 2008 powoduje teraz, że wyspy powoli się pogrążają w morzu, a erozja i wymywanie piasku zmienia ich kształt i (jak widać na zdjęciu satelitarnym NASA) coraz mniej przypominają mapę świata (fot. 14). Jest więc groźba, że 14 do tej pory wydanych miliardów USD i wsypane w wodę ok. 320 mln m³ rozpłynie się w morzu.
 

Dużo lepiej udał się inny, skromny projekt. Największy na świecie stok narciarski pod dachem, który ruszył przy innym centrum handlowym „Mall of Emirates”. Ok. 1200 m długości, 85 m różnicy wzniesień, ok. 80 m szerokości. Oczywiście powie ktoś, w Alpach jest lepiej, tak to prawda, ale tu za ścianą jest wiosną i latem ok. 40°C, a w środku cały rok panuje stała temperatura -1°C.

 

fot.14. Dwie z trzech „Palm” i zdeformowana „Mapa Świata”

 

Do osiągnięć bez wątpienia należy też zaliczyć rozwiniętą bazę hotelową, mocno zróżnicowaną, a więc dostępną na każdą kieszeń. Oczywiście niektórym nie bardzo wypada mieszkać poniżej pewnego poziomu, więc tu można polecić hotel BURJ AL ARAB (fot. 15) z największą na świecie liczbą gwiazdek, bo aż z siedmioma.
Z zewnątrz specjalnie luksusów nie widać, wszak basen, kort tenisowy i lądowisko śmigłowców na dachu to już prawie standard. A co kryje się w środku, żeby się przekonać trzeba mieć rezerwację pokoju, choć na jeden dzień, co nie jest jakoś niebotycznie drogie, już za 2000 - 2500 € można poza sezonem coś znaleźć. I, w ramach promocji, śniadanie jest wliczone w cenę! Dlaczego nie wpuszczają zwiedzających?, bo mała jest nadzieja, że ktoś z nich wypije kawę (ok. 90 €), a goście hotelowi mogliby zostać zadeptani przez ilość chętnych do oględzin.
 

Podobna zasada panuje w chyba najdroższym hotelu świata „EMIRATES PALACE” w Abu Dhabi (fot. 16), tu jednak pobyt daje prawo do wylegiwania się na piasku, a nawet wykąpania w królewskiej marinie jachtowej.

 

fot.15. Gaudi to to nie jest, ale w sumie niebrzydkie, prawda

 

fot.16. To ten na pierwszym planie, nad samą wodą, nie te wysokie straszydła, przy budowie których chyba nawet pionu i poziomicy nie mieli

 

Budownictwo sakralne jest za to trochę skromne. Największy meczet w ZEA, Wielki Meczet Szejka Zayeda w centrum Abu Dhabi (fot. 17) wcale nie jest największy na świecie. To, że w Mekce jest większy można zrozumieć, wszak w duchowej stolicy islamu powinien być największy. No, ale żeby dać się wyprzedzić jeszcze kilku innym, np. temu z fot. 18, to już chyba trochę wstyd.
Trochę jednak nadrabiają elementy wystroju architektonicznego – 82 kopuły i 1048 kolumn oraz wyposażenia, jak np. największa na świecie powierzchnia okładzin z białego marmuru z Carrary, z bardzo subtelnymi ornamentami (fot. 17), największy na świecie dywan w głównej nawie, ok. 4700 m² (fot. 18), największy na świecie żyrandol o masie 12.000 kg (fot. 19).
Meczet został oddany dopiero w 2007 roku, więc już po śmierci naszego bohatera, a w zeszłym roku obecny władca Abu Dhabi (syn szejka Zayeda, Chalif ibn Zajid Al Nahajjan) zmienił jego nazwę na „Maryam Umm ‘Isà” – „Marii, Matki Jezusa”, co umotywowano zasadą tolerancji i wartości współistnienia między religiami w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

 

fot.17. Fragment jednego ze skrzydeł i dziedzińca wewnętrznego

 

Docenić należy także inwestycje infrastrukturalne: ogromny port morski w Abu Dhabi; nowe, będące na ukończeniu, największe na świecie lotnisko; gigantyczną odsalarnię wody morskiej; czy fabrykę aluminium. Wszystko też w Abu Dhabi. Bo mylne jest przekonanie, że najbogatszym emiratem jest Dubaj. Abu Dhabi jest sporo zamożniejsze, co zresztą widać po pewnych szczegółach. Np. nocne oświetlenie dróg, w Dubaju to co kilkadziesiąt metrów wysoki słup z dwiema mocnymi lampami sodowymi. Dlaczego tylko dwiema?, ano z biedy. W Abu Dhabi drogi oświetla po 6 lamp. W Dubaju autostradę wydziela tylko płot, w Abu Dhabi dodatkowo posadzone wzdłuż niego zagajniki.
 

Budownictwo drogowe budzi mieszane uczucia, z jednej strony dość gęsta sieć dróg, ale zbyt wąskich, co sprzyja tworzeniu się wielokilometrowych korków, 3 pasy w każdą stronę w Dubaju czy Ras Al Khaimah, po 4 pasy na odcinku Dubaj - Abu Dhabi, z miejscowymi poszerzeniami do 6 - 7, czasem 8 w miejscach krzyżówek czy centrach miast (fot. 8, 9 i 21) to mogłoby wystarczać dla środków transportu w czasach młodości szejka Zayeda ibn Sultana Al Nahajjana (fot. 22), ale jednak obecnie to trochę za mało.
Choć za te drogowe zatory należy też winić samych mieszkańców kraju. Nie ma tu zwyczaju gdziekolwiek chodzić, mimo, że część chodników miejskich wyłożona jest terakotą, a estakady dla pieszych nad ulicami są oczywiście klimatyzowane. Nie cieszy się popularnością transport publiczny, w tym metro, nie widziałem też nikogo na przystankach autobusowych. Ale to może dlatego, że są zamykane i klimatyzowane, a oczekujący pasażerowie siedzą w środku (fot. 23).

 

fot.18. Większy od Meczetu Zayeda meczet w ……. ?
- liczę tu na Państwa znajomość świata, kraj ten jest dość popularnym miejscem wycieczek z Polski
(jeśli ktoś nie da rady, kolejna podpowiedź jest na zakończenie tekstu)

 

fot.19. Nawa główna meczetu na ponad 7000 wiernych i jej „dywanik”

 

fot.20. Czy nie wydaje się Państwu trochę pretensjonalny?

 

fot.21. Już niby peryferie Dubaju, ale jeszcze 6 pasów jest

 

fot.22. Współczynnik nośności w stosunku do przekroju nóżek – rewelacyjny

 

fot.23. Aż dwa przystanki koło siebie, ale raczej puste w środku,
może dopiero co był autobus?

 

Raczej się jeździ. Czym? Różnie – czasem przemknie coś mikro, jak np. Toyota Corolla, ale na ogół jednak Suv-ami, o rozmiarach XXXXL. Uzupełniająco wypada mieć też coś sportowego – Maserati, Lamborghini lub Ferrari. Zwłaszcza te ostanie są ogólnie dostępne; w Abu Dhabi jest największy na świecie salon firmowy Ferrari, tu można od ręki nabyć coś takiego jak na fot. 24, ale jak się już kilka takich ma w garażu, to także firmową koszulkę, garnitur, czapkę, termos do kawy, dres, breloczek, parasol, portfel czy wózek dziecięcy.
To ostatnie ma sens, bo przychodzi tu sporo ludzi z dziećmi, wszak to centrum zawiera też być może największy na świecie park rozrywki. Z na pewno najszybszą na świecie kolejką górską, osiągającą w trakcie blisko 5-minutowego przejazdu prędkość 240 km/h.
I jak w takim otoczeniu pokazać się ma młoda mama, z torebką od Versace, w butach od Prady, w eleganckiej abaji (taka sukienka, mocno, więc nieskromnie, eksponująca oczy w poziomej szparce na twarzy), z dzieckiem w wózku nie od Ferrari.

 

fot.24. Do wzięcia od ręki, ale zamiast tego kupiliśmy firmową czapkę

 

Warto jeszcze na zakończenie wspomnieć o przyrodzie i o kulturze.
Otóż przyroda kraju jest bardzo skromna, w pustynnym upale nic co nie jest podlewane nie da rady wyrosnąć.
Podobnie fauna, trochę węży, małych ptaszków, owadów i tyle. Reszta to zwierzęta hodowlane, od wielbłądów do kur, wszak kurczak i jajka to jedno z głównych dań hotelowego menu. Czy jajka (fot. 25) stemplują później, czy też kura ma w odbyt wszczepiony chip od razu nanoszący daty zniesienia i przydatności do spożycia, nie udało mi się wyjaśnić.
Szczególnie upodobał sobie jednak ZEA jeden jedyny gatunek dużych ptaków. To żurawie (fot. 26); podobno co piąty żuraw na świecie osiadł i pracuje na budowach w ZEA.
 

Lepiej niż przyroda wygląda kwestia kultury; o nią następcy szejka Zayeda dbają. Ciekawym pomysłem jest np. Luwr. Każdy z Państwa powie, że przecież Luwr jest w Paryżu. No prawda, ale w Abu Dhabi jest drugi. I to nie na zasadzie takiej, jak kiedyś, gdy radziecka brandy nazywała się koniakiem (tak my nazwali i co nam zrobicie). Nie, prawo używania tej nazwy zostało kupione od Francuzów na bodaj 30 lat, do tego organizowanie czasowych wystaw z eksponatów wypożyczonych w Luwrze paryskim, za dość okazyjną cenę 750.000.000 USD. Mimo to pewnie na zakup działki budowlanej pod Luwr bis już nie starczyło, zbudowali go więc w formie kopuły częściowo schowanej pod wodą (fot. 27).

 

fot.25. Emirackie jajeczko …

 

fot.26. Na peryferiach jest ich więcej, ale bardziej rozproszone

 

Warto też podkreślić, że w ZEA duże są nie tylko rzeczy z samej istoty duże. Duże są też rzeczy, które z zasady powinny być małe. Np. pierścionek, w witrynie jednego z ciągu sklepów uliczki – targu złota jest wystawiony taki dość spory, 63,8 kg 24-karatowego złota. Żona go nawet oglądała, ale uznała za niepraktyczny do noszenia, a wozić ze sobą na taczce też głupio, więc został na miejscu, razem z umieszczonym pod nim certyfikatem, że jest największy na świecie (fot. 28).

 

fot.27. Zdjęcie nie jest najlepsze; widać, że robione przez szybę z autokaru,
ale okna są nieotwieralne, no bo autokar ma klimatyzację

 

fot.28. Na słoniową nogę pewnie by pasował ….

 

Kilkadziesiąt metrów dalej to już teren starego Dubaju, taki z lat 50-, 60-tych XX wieku. Ale i tu miejscowy szewc nie mógł się oprzeć obowiązującym trendom (fot. 29).

 

fot.29. Nawet nie mierzyłem, na tyle znam angielski, ale samo przypuszczenie,
że na kogoś mógłby chociaż chcieć pasować jest godne uwagi

 

Dużo już napisałem o Dubaju i Abu Dhabi. A jak to wygląda w pozostałych 5 emiratach. Też się starają; na fot. 30 fragment plaży przy naszym hotelu w Ras Al Khaimah, widok ludzi grających w siatkówkę piłką o średnicy ponad 2 metry właściwie nie powinien już dziwić.

 

fot.30. Gra wyglądała dość dziwnie, więc mimo uprzejmych pozycji nie dołączyliśmy się, choć, jak widać, jeszcze trochę zawodników przydałoby się

 

Na zakończenie wypada jeszcze coś więcej napisać o życiu naszego bohatera – dyktatora i jednocześnie krezusa, jednego z najbogatszych ludzi świata. Ale dyktatora w dobrym znaczeniu tego słowa, w odróżnieniu od różnych satrapów, o których opowiadały poprzednie odcinki cyklu, jak Timur Krwawy, geniusz Karpat czyli Nicolae Ceausescu, czy ostatni prawdziwy komunista Enver Hodża.
Jak już wspomniałem, po zjednoczeniu w 1971 roku został wybrany pierwszym prezydentem Zjednoczonych Emiratów Arabskich i zachował to stanowisko do końca życia w roku 2004, będąc ponownie wybieranym w 1976, 1981, 1986 i 1991. Miał opinię władcy liberalnego, który rozwinął współpracę ze światem zachodnim, dopuścił niezależne media i wprowadził tolerancję chrześcijan. Niezależnie od tego prowadził tradycyjne, pobożne życie muzułmańskie, np. mając łącznie 9 żon zawsze pilnował aby jednocześnie nie było ich więcej niż dopuszcza Koran, czyli 4.
Dobrze wychował swoje liczne potomstwo, 14 córek i 19 synów, a jeden z nich, szejk Chalifa ibn Zajid Al Nahajjan, urodzony w 1948 roku dzierży obecnie ster rządów ZEA i z powodzeniem (wyjąwszy wyspy The World) kontynuuje budowlane dzieło ojca.
 

Jak jeszcze mam zachęcić Państwa do wyprawy do Emiratów? Choć na tydzień, dzień wycieczki do Abu Dhabi z rejsem po zatoce, dzień w Dubaju i spojrzenie w dół z 460 m, dzień na nartach w Abu Dhabi, dzień w Waterparku i na zakupach w DUBAJ MALL, resztę (ze 2 – 3 dni) można przeleżeć na plaży w hotelu, w którym oczywiście o żadnej prohibicji nie ma mowy, a piwo jest z butelek przywiezionych z Europy, a nie żadnego nalewaka – rozcieńczaka.
I w pełni bezpiecznie, żadnego uczucia zagrożenia na ulicach, nawet w nocy, to nie Rimini. Pełna tolerancja wyglądu i stroju, żadnych zaczepek w stosunku do kobiet, angielski znają chyba wszyscy, czyste ulice i chodniki, nawet na pustyni nie ma stosów plastykowych śmieci.
To co, może na następną „majówkę”?

 

 

 

 

podpowiedź nr 1 – przed wzniesieniem Burj Khalifa najwyższym obiektem był nasz, polski maszt radiowy w Konstantynowie k. Gąbina o wysokości 646 m. Ale palmę pierwszeństwa właściwie oddaliśmy bez walki; nasz maszt zawalił się sam w sierpniu 1991 roku.

podpowiedź nr 2 – Michael Curtiz nakręcił w 1942 roku taki film („Casablanca” się nazywał)